I want you by my side so that I never feel alone again
~Louis~
-Jezu Louis, jesteś takim kretynem- pomyślałem. Wczoraj cały
wieczór, tłumaczyłem sam sobie, że nie mogę spoufalać się z Harrym. A teraz co,
wiozę go w swoim aucie. Brawo, naprawdę moje gratulacje. Toczyłem zawziętą wewnętrzną walkę, już dłuższą chwilę.
Spojrzałem kątem oka na to lokowane stworzenie obok mnie. Był tak bezbronny i zagubiony, że byłem pewny
iż zostawienie go w tej szatni, byłoby czymś, czego żałowałbym do końca życia.
Wszyscy wiedzieli, że Harry jest gejem i to dlatego był tak traktowany, ja też
mógłbym być na jego miejscu. To był właśnie powód, dla którego on zasługiwał na
moją pomoc.
-Mmm, Louis, to nie jest droga do mojego domu- powiedział
cicho.
Przez chwilę, myśl o tym, jak pięknie brzmi moje imię w jego
ustach, wypełniła moją głowę.
Natychmiast skarciłem się za to i zdałem sobie sprawę, że
rzeczywiście nawet nie spytałem, gdzie on mieszka.
-Bo to jest droga do mojego- odpowiedziałem.
Żeby zagłuszyć własne myśli, postanowiłem, że włączę radio.
Dźwięk znajomej piosenki, wydawał się odrobinę ukoić moje nerwy.
-The Neighborhood? Uwielbiam ich- powiedział nagle.
Spojrzałem na niego, odrobinę zaskoczony, ten zespół nie był
raczej znany. Nie ukrywam, że ucieszyło mnie nawet to, że Harry lubi ten rodzaj muzyki.
-Um, przepraszam- dodał zawstydzony.
Westchnąłem tylko, nie chcąc się denerwować.
-Przestań przepraszać za wszystko- mruknąłem. Chłopak jakby odrobinę się speszył.
-Też ich uwielbiam- dodałem, uśmiechając się do niego.
Harry spuścił wzrok na podłogę, lecz mogłem dostrzec, że
uśmiecha się lekko, a na jego policzki wstępują rumieńce.
Wyglądał z nimi niezwykle niewinnie, dodawały mu takiego,
dziecięcego uroku, którego przez te wielkie oczy i burze loków, Harry i tak
miał aż nad to.
Po chwili dojechaliśmy pod mój dom. Wyszedłem otworzyć
bramę, po czym wróciłem do auta i zaparkowałem je pod budynkiem. Zaprosiłem
chłopaka do środka. Odwiesiłem jego rzeczy i rzuciłem gdzieś swoje vansy. Harry
ułożył swoje buty na wycieraczce. Jak zwykle kulturalny i nienaganny. Widziałem
jak jego oczy odrobinę rozszerzają się i jak chłoną każdy kawałek
pomieszczenia. Zupełnie jakby chciał zapamiętać jak najwięcej detali, w razie
gdyby miał już tu nigdy nie wrócić. Zaprowadziłem go do kuchni. Wciąż był
zajęty oglądaniem. Stwierdziłem, że może być głodny więc niewiele myśląc
zacząłem szykować ciasto na naleśniki. Była to jedyna rzecz, którą potrafiłem zrobić naprawdę dobrze. W innych wypadkach, ja i kuchnia nie byliśmy przyjaciółmi. Po chwili zastanowienia, chłopak usiadł na wysokim stołku,
który znajdował się po drugiej stronie wyspy, przy której stałem. Nalałem w
dwie szklanki coli i podałem mu jedną.
-Dziękuję- powiedział jakby odrobinę zaskoczony.
Wróciłem do mieszania ciasta. W mojej głowie wciąż były miliony
myśli. Nagle obecność Harrego w mojej kuchni wydała mi się tak naturalna i
dobra, jak tylko bardzo było to możliwe. Zupełnie jak gdyby to było jego miejsce na ziemi. Rozgrzałem patelnię i
zacząłem smażenie naleśników, podczas gdy to uosobienie niewinności siedziało
na krześle i machało nogami w przód i tył. Nie potrafiłem zrozumieć jak
ktokolwiek, mógł chcieć go skrzywdzić. Do głowy za to przychodziły mi miliony
pomysłów, na coraz to nowe sposoby torturowania Josha i reszty jego bandy
przygłupów. Cieszyłem się, że nie wdał się ze mną w żadną większą kłótnię, mimo iż miałem na to cichą nadzieję. Wybicie mu kilku zębów stanęło wtedy na
szczycie mojej listy marzeń. Wiedziałem, że odpuścił bo był w drużynie piłki, a
to ja byłem tam kapitanem.
Przełożyłem naleśniki na dwa talerze. Po chwili zdałem sobie
sprawę, że nie mam pojęcia jakie lubi Harry. Postawiłem więc na blacie,
konfiturę jagodową, miód, syrop klonowy i bitą śmietanę, po czym podałem mu jego porcję. Chłopak patrzył na mnie zamyślony, ale w jego
oczach dostrzegłem małe iskierki szczęścia.
-Ja… Dziękuję Ci Louis, naprawdę nie musiałeś- powiedział
zawstydzony.
Uśmiechnąłem się do niego zachęcająco i podałem mu widelec.
-Smacznego- powiedziałem.
Kąciki jego ust uniosły się ku górze, a jego policzki znów
się zarumieniły.
-Cały Harry- pomyślałem.
~Harry~
Naleśniki Lou były pyszne. Nie mogłem wyjść z podziwu, że
zrobił dla mnie coś takiego.
Emocje chyba wzmocniły mój apetyt, gdyż szybko wszystko
zjadłem.
Odstawiłem swój talerz do zlewu i od razu chciałem go umyć ale chłopak kategorycznie zabronił mi wykonania tej czynności.
-Chodź- powiedział nagle Louis, wstając. Odszedłem od umywalki
i poszedłem za nim.
Zaprowadził nie po schodach na górę i otworzył drzwi
znajdujące się na samym końcu korytarza. Weszliśmy do środka. Był to chyba
pokój Lou. Ściany były szare a sufit biały.
Pod jedną ze ścian stało wielkie białe łóżko, ze stertą
poduszek. Było tu też duże biurko, szafa i regał z książkami. Po drugiej
stronie pomieszczenia stała duża biała sofa i stolik. Zdążyłem jeszcze zauważyć
telewizor i sporo porozrzucanych rzeczy Lou, zanim ten pociągnął mnie za sobą i
wprowadził do następnego pomieszczenia. Była to jego łazienka. Przestronna z
dużą wanną, w rogu znalazłem również kabinę prysznicową. Louis otworzył
szufladkę w jednej z komód i wyjął z niej kilka rzeczy, które położył na
blacie.
-Zdejmij koszulkę- powiedział.
Kompletnie mnie zszokował. Przecież, nie mogłem się tak
zwyczajnie przed nim rozebrać.
Stałem tam, kompletnie sparaliżowany. Zacząłem się zastanawiać w jakim celu miałbym niby to zrobić.
-Posmaruję ci siniaki maścią, nie będą cię tak boleć- dodał
cierpliwym tonem.
Moje mięśnie spięły się i nie potrafiłem zupełnie nic z tym
zrobić, patrzyłem się po prostu na niego ze strachem wypisanym na twarzy.
Wiedziałem, że to irracjonalne i że on nie zrobi mi krzywdy, ale mimo wszystko
to była moja naturalna reakcja obronna.
Chłopak westchnął głęboko i podszedł do mnie. Zawahał się
przez chwilę, po czym złapał rogi mojej koszulki i jednym sprawnym ruchem,
ściągnął ją ze mnie.
Spuściłem wzrok i czułem jak na moje policzki wstępują
rumieńce. Miałem serdecznie dość czerwienienia się przy każdej okazji. Niestety nie potrafiłem nic z tym zrobić. Byłem
zawstydzony i zażenowany tym, że idealny w każdym calu Lou, ogląda moje ciało.
Słyszałem jak warczy cicho pod nosem. Nie do końca wiedziałem, czym było to
spowodowane, więc zasłoniłem się nieznacznie rekami. Chłopak zabrał z blatu
maść i wylał jej odrobinę na rękę. Podszedł do mnie i zabrał moje ręce z
brzucha po czym dotknął swoją dłonią bolącego miejsca. Przeszedł mnie dreszcz i
nie byłem pewny czy jest on spowodowany kontaktem zimnej maści z moją skórą,
czy też może dotykiem Louisa. Niezwykle delikatnie wmasował lek w moją skórę,
po czym kazał chwile odczekać, żeby wszystko się wchłonęło. Odważyłem się
spojrzeć w górę i mój wzrok napotkał moje odbicie w lustrze. Miałem wielkie
zasinienie po prawej stronie żeber, kończące się przy biodrze.
-Bywało gorzej- pomyślałem.
Odczekałem jeszcze chwilę i założyłem koszulkę. Wyszedłem z
łazienki i znalazłem Louisa, który siedział na łóżku.
-Naprawdę nie wiem jak mam ci dziękować- powiedziałem.
-To nic takiego- odpowiedział patrząc na mnie.
-Dla mnie to dużo, jeszcze nikt się nigdy za mną nie
wstawił, a co tu dopiero mówić o zajęciu się mną w taki sposób. Dziękuję Lou-
dodałem.
Chłopak uśmiechnął się do mnie słabo.
-To nic- powtórzył.
-Pójdę już, naprawdę nie chcę ci przeszkadzać- powiedziałem.
-Odwiozę cię Harry, to dość spory kawałek drogi.
Kiwnąłem nieznacznie głowa i ruszyliśmy razem w stronę
wyjścia. Zabrałem z dołu swoje rzeczy a Louis zamknął dom. Wsiedliśmy do auta i
ruszyliśmy. Całą drogę zastanawiałem się, czy jest coś co mogę dla niego
zrobić. Chciałem w jakiś sposób się mu odwdzięczyć.
Podjechaliśmy pod szkołę, podziękowałem Louisowi jeszcze raz
i wyszedłem z samochodu zamykając delikatnie drzwi. Ruszyłem w stronę parkingu, po
czym wsiadłem za kierownicę mojej furgonetki. Mimo, że lekcje jeszcze się nie
skończyły, nie chciałem już dziś wracać do szkoły. Pojechałem do domu i nie za
bardzo wiedziałem czym mam się zająć. Usiadłem na kanapie i włączyłem
telewizję. Nawet nie zorientowałem się, kiedy zasnąłem. Obudziła mnie dopiero
mama wchodząca do domu z moim rodzeństwem.
-Harry? Co ty robisz w domu- spytała.
-Trochę źle się czułem i pielęgniarka zwolniła mnie trochę
wcześniej- odpowiedziałem.
Spojrzała na mnie tym dociekliwym matczynym wzrokiem.
Uśmiechnąłem się do niej i rozwiałem wszystkie jej wątpliwości.
-Zrobię ci herbatę synku, odpocznij- powiedziała, całując
mnie w głowę.
Vivien wdrapała się na moje kolana i dała buziaka w
policzek. To dziecko cholernie mnie rozczulało.
-Jak tam w przedszkolu Viv?- Spytałem.
-Było fajnie, dzisiaj rysowaliśmy zwierzątka- odpowiedziała,
po czym zaczęła się zagłębiać w tą historię.
Po wysłuchaniu wszystkiego co miało mi do powiedzenia moje
rodzeństwo i zjedzeniu obiadu przygotowanego przez mamę, zacząłem szykować się
do pracy.
Moja zmiana mijała spokojnie, nie było dziś za dużego ruchu,
więc miałem chwilę żeby się w spokoju pouczyć. Po zamknięciu lokalu dla klientów, spakowałem
swoje rzeczy i wyszedłem na zewnątrz.
Zrobiło się trochę chłodniej, niż było po południu. Musiałem
dziś zaparkować dalej, gdyż cały parking pod kawiarnią był zajęty. Szedłem w
stronę auta i nagle moją uwagę przykuła grupką rozwrzeszczanych ludzi, idąca za
mną. Na pewno byli pijani, gdyż część z nich ledwo stała na nogach.
-Ej patrzcie, to ten pedał Styles!- Ktoś nagle krzyknął.
Moje mięśnie spięły się na dźwięk mojego nazwiska. Przyspieszyłem trochę i po
chwili już otwierałem swoje auto.
-Raz ci się udało, ale pamiętaj, że jeszcze się spotkamy!-
Wrzasnął Josh.
Byłem pewny, że był to on. Nie pomyliłbym jego głosu z
żadnym innym. Dobrze, że byli spory kawałek za mną, a na dodatek pijani.
Odetchnąłem głęboko i skierowałem się w stronę domu. Poszedłem prosto do łóżka. Długo jeszcze myślałem o Louisie, aż w końcu zasnąłem.
(Z góry przepraszam, że tak późno komentuję).
OdpowiedzUsuńOkej, teraz przekonałam się do Louis'ego. Był naprawdę słodki i opiekuńczy :) Ciekawe, w jaki sposób znowu się spotkają? Mam nadzieję, że nie przez Josh'a... :( Jak można być ta paskudnym człowiekiem? Nie mam pojęcia...
Bardzo dziękuję Ci za informowanie i bardzo szybko dodany rozdział <3 Jesteś naprawdę kochaną i sympatyczną osobą :) xx
@smolipaluch
Nie może być inaczej, jak tylko coraz więcej Larry moments <3
UsuńObiecuję dużo pisać póki mam czas xxx
Mam najlepsze czytelniczki na świecie <3 -B.
Uhuhu rozdział super *.*
OdpowiedzUsuń♥ -B.
UsuńKoooooocham Twój blog! ♥ Mam nadzieje ze rozdział pojawi się szybko ^^ powodzenia życzę :*
OdpowiedzUsuńAww *.* Będzie szybko, obiecuję <3 -B.
UsuńAww Louis był tu taki opiekunczy i słodki a na dodatek zaczyna się przekonywać do Harry'ego.
OdpowiedzUsuńA z tego Josh'a to zwykly chuj ! XD //@arixsels