piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 4




I want you by my side so that I never feel alone again


~Louis~

-Jezu Louis, jesteś takim kretynem- pomyślałem. Wczoraj cały wieczór, tłumaczyłem sam sobie, że nie mogę spoufalać się z Harrym. A teraz co, wiozę go w swoim aucie. Brawo, naprawdę moje gratulacje. Toczyłem zawziętą wewnętrzną walkę, już dłuższą chwilę.
Spojrzałem kątem oka na to lokowane stworzenie obok mnie. Był tak bezbronny i zagubiony, że byłem pewny iż zostawienie go w tej szatni, byłoby czymś, czego żałowałbym do końca życia. Wszyscy wiedzieli, że Harry jest gejem i to dlatego był tak traktowany, ja też mógłbym być na jego miejscu. To był właśnie powód, dla którego on zasługiwał na moją pomoc.
-Mmm, Louis, to nie jest droga do mojego domu- powiedział cicho.
Przez chwilę, myśl o tym, jak pięknie brzmi moje imię w jego ustach, wypełniła moją głowę.
Natychmiast skarciłem się za to i zdałem sobie sprawę, że rzeczywiście nawet nie spytałem, gdzie on mieszka.
-Bo to jest droga do mojego- odpowiedziałem.
Żeby zagłuszyć własne myśli, postanowiłem, że włączę radio. Dźwięk znajomej piosenki, wydawał się odrobinę ukoić moje nerwy.
-The Neighborhood? Uwielbiam ich- powiedział nagle.
Spojrzałem na niego, odrobinę zaskoczony, ten zespół nie był raczej znany. Nie ukrywam, że ucieszyło mnie nawet to, że Harry lubi ten rodzaj muzyki.
-Um, przepraszam- dodał zawstydzony.
Westchnąłem tylko, nie chcąc się denerwować.
-Przestań przepraszać za wszystko- mruknąłem. Chłopak jakby odrobinę się speszył.
-Też ich uwielbiam- dodałem, uśmiechając się do niego.
Harry spuścił wzrok na podłogę, lecz mogłem dostrzec, że uśmiecha się lekko, a na jego policzki wstępują rumieńce.
Wyglądał z nimi niezwykle niewinnie, dodawały mu takiego, dziecięcego uroku, którego przez te wielkie oczy i burze loków, Harry i tak miał aż nad to.
Po chwili dojechaliśmy pod mój dom. Wyszedłem otworzyć bramę, po czym wróciłem do auta i zaparkowałem je pod budynkiem. Zaprosiłem chłopaka do środka. Odwiesiłem jego rzeczy i rzuciłem gdzieś swoje vansy. Harry ułożył swoje buty na wycieraczce. Jak zwykle kulturalny i nienaganny. Widziałem jak jego oczy odrobinę rozszerzają się i jak chłoną każdy kawałek pomieszczenia. Zupełnie jakby chciał zapamiętać jak najwięcej detali, w razie gdyby miał już tu nigdy nie wrócić. Zaprowadziłem go do kuchni. Wciąż był zajęty oglądaniem. Stwierdziłem, że może być głodny więc niewiele myśląc zacząłem szykować ciasto na naleśniki. Była to jedyna rzecz, którą potrafiłem zrobić naprawdę dobrze. W innych wypadkach, ja i kuchnia nie byliśmy przyjaciółmi. Po chwili zastanowienia, chłopak usiadł na wysokim stołku, który znajdował się po drugiej stronie wyspy, przy której stałem. Nalałem w dwie szklanki coli i podałem mu jedną.
-Dziękuję- powiedział jakby odrobinę zaskoczony.
Wróciłem do mieszania ciasta. W mojej głowie wciąż były miliony myśli. Nagle obecność Harrego w mojej kuchni wydała mi się tak naturalna i dobra, jak tylko bardzo było to możliwe. Zupełnie jak gdyby to było jego miejsce na ziemi. Rozgrzałem patelnię i zacząłem smażenie naleśników, podczas gdy to uosobienie niewinności siedziało na krześle i machało nogami w przód i tył. Nie potrafiłem zrozumieć jak ktokolwiek, mógł chcieć go skrzywdzić. Do głowy za to przychodziły mi miliony pomysłów, na coraz to nowe sposoby torturowania Josha i reszty jego bandy przygłupów. Cieszyłem się, że nie wdał się ze mną w żadną większą kłótnię, mimo iż miałem na to cichą nadzieję. Wybicie mu kilku zębów stanęło wtedy na szczycie mojej listy marzeń. Wiedziałem, że odpuścił bo był w drużynie piłki, a to ja byłem tam kapitanem.
Przełożyłem naleśniki na dwa talerze. Po chwili zdałem sobie sprawę, że nie mam pojęcia jakie lubi Harry. Postawiłem więc na blacie, konfiturę jagodową, miód, syrop klonowy i bitą śmietanę, po czym podałem mu jego porcję. Chłopak patrzył na mnie zamyślony, ale w jego oczach dostrzegłem małe iskierki szczęścia.
-Ja… Dziękuję Ci Louis, naprawdę nie musiałeś- powiedział zawstydzony.
Uśmiechnąłem się do niego zachęcająco i podałem mu widelec.
-Smacznego- powiedziałem.
Kąciki jego ust uniosły się ku górze, a jego policzki znów się zarumieniły.
-Cały Harry- pomyślałem.


~Harry~

Naleśniki Lou były pyszne. Nie mogłem wyjść z podziwu, że zrobił dla mnie coś takiego.
Emocje chyba wzmocniły mój apetyt, gdyż szybko wszystko zjadłem. 
Odstawiłem swój talerz do zlewu i od razu chciałem go umyć ale chłopak kategorycznie zabronił mi wykonania tej czynności.
-Chodź- powiedział nagle Louis, wstając. Odszedłem od umywalki i poszedłem za nim.
Zaprowadził nie po schodach na górę i otworzył drzwi znajdujące się na samym końcu korytarza. Weszliśmy do środka. Był to chyba pokój Lou. Ściany były szare a sufit biały.
Pod jedną ze ścian stało wielkie białe łóżko, ze stertą poduszek. Było tu też duże biurko, szafa i regał z książkami. Po drugiej stronie pomieszczenia stała duża biała sofa i stolik. Zdążyłem jeszcze zauważyć telewizor i sporo porozrzucanych rzeczy Lou, zanim ten pociągnął mnie za sobą i wprowadził do następnego pomieszczenia. Była to jego łazienka. Przestronna z dużą wanną, w rogu znalazłem również kabinę prysznicową. Louis otworzył szufladkę w jednej z komód i wyjął z niej kilka rzeczy, które położył na blacie.
-Zdejmij koszulkę- powiedział.
Kompletnie mnie zszokował. Przecież, nie mogłem się tak zwyczajnie przed nim rozebrać.
Stałem tam, kompletnie sparaliżowany. Zacząłem się zastanawiać w jakim celu miałbym niby to zrobić.
-Posmaruję ci siniaki maścią, nie będą cię tak boleć- dodał cierpliwym tonem.
Moje mięśnie spięły się i nie potrafiłem zupełnie nic z tym zrobić, patrzyłem się po prostu na niego ze strachem wypisanym na twarzy. Wiedziałem, że to irracjonalne i że on nie zrobi mi krzywdy, ale mimo wszystko to była moja naturalna reakcja obronna.
Chłopak westchnął głęboko i podszedł do mnie. Zawahał się przez chwilę, po czym złapał rogi mojej koszulki i jednym sprawnym ruchem, ściągnął ją ze mnie.
Spuściłem wzrok i czułem jak na moje policzki wstępują rumieńce. Miałem serdecznie dość czerwienienia się przy każdej okazji. Niestety nie potrafiłem nic z tym zrobić. Byłem zawstydzony i zażenowany tym, że idealny w każdym calu Lou, ogląda moje ciało. Słyszałem jak warczy cicho pod nosem. Nie do końca wiedziałem, czym było to spowodowane, więc zasłoniłem się nieznacznie rekami. Chłopak zabrał z blatu maść i wylał jej odrobinę na rękę. Podszedł do mnie i zabrał moje ręce z brzucha po czym dotknął swoją dłonią bolącego miejsca. Przeszedł mnie dreszcz i nie byłem pewny czy jest on spowodowany kontaktem zimnej maści z moją skórą, czy też może dotykiem Louisa. Niezwykle delikatnie wmasował lek w moją skórę, po czym kazał chwile odczekać, żeby wszystko się wchłonęło. Odważyłem się spojrzeć w górę i mój wzrok napotkał moje odbicie w lustrze. Miałem wielkie zasinienie po prawej stronie żeber, kończące się przy biodrze.
-Bywało gorzej- pomyślałem.
Odczekałem jeszcze chwilę i założyłem koszulkę. Wyszedłem z łazienki i znalazłem Louisa, który siedział na łóżku.
-Naprawdę nie wiem jak mam ci dziękować- powiedziałem.
-To nic takiego- odpowiedział patrząc na mnie.
-Dla mnie to dużo, jeszcze nikt się nigdy za mną nie wstawił, a co tu dopiero mówić o zajęciu się mną w taki sposób. Dziękuję Lou- dodałem.
Chłopak uśmiechnął się do mnie słabo.
-To nic- powtórzył.
-Pójdę już, naprawdę nie chcę ci przeszkadzać- powiedziałem.
-Odwiozę cię Harry, to dość spory kawałek drogi.
Kiwnąłem nieznacznie głowa i ruszyliśmy razem w stronę wyjścia. Zabrałem z dołu swoje rzeczy a Louis zamknął dom. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Całą drogę zastanawiałem się, czy jest coś co mogę dla niego zrobić. Chciałem w jakiś sposób się mu odwdzięczyć.
Podjechaliśmy pod szkołę, podziękowałem Louisowi jeszcze raz i wyszedłem z samochodu zamykając delikatnie drzwi. Ruszyłem w stronę parkingu, po czym wsiadłem za kierownicę mojej furgonetki. Mimo, że lekcje jeszcze się nie skończyły, nie chciałem już dziś wracać do szkoły. Pojechałem do domu i nie za bardzo wiedziałem czym mam się zająć. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizję. Nawet nie zorientowałem się, kiedy zasnąłem. Obudziła mnie dopiero mama wchodząca do domu z moim rodzeństwem.
-Harry? Co ty robisz w domu- spytała.
-Trochę źle się czułem i pielęgniarka zwolniła mnie trochę wcześniej- odpowiedziałem.
Spojrzała na mnie tym dociekliwym matczynym wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niej i rozwiałem wszystkie jej wątpliwości.
-Zrobię ci herbatę synku, odpocznij- powiedziała, całując mnie w głowę.
Vivien wdrapała się na moje kolana i dała buziaka w policzek. To dziecko cholernie mnie rozczulało.
-Jak tam w przedszkolu Viv?- Spytałem.
-Było fajnie, dzisiaj rysowaliśmy zwierzątka- odpowiedziała, po czym zaczęła się zagłębiać w tą historię.
Po wysłuchaniu wszystkiego co miało mi do powiedzenia moje rodzeństwo i zjedzeniu obiadu przygotowanego przez mamę, zacząłem szykować się do pracy.
Moja zmiana mijała spokojnie, nie było dziś za dużego ruchu, więc miałem chwilę żeby się w spokoju pouczyć. Po zamknięciu lokalu dla klientów, spakowałem swoje rzeczy i wyszedłem na zewnątrz.
Zrobiło się trochę chłodniej, niż było po południu. Musiałem dziś zaparkować dalej, gdyż cały parking pod kawiarnią był zajęty. Szedłem w stronę auta i nagle moją uwagę przykuła grupką rozwrzeszczanych ludzi, idąca za mną. Na pewno byli pijani, gdyż część z nich ledwo stała na nogach.
-Ej patrzcie, to ten pedał Styles!- Ktoś nagle krzyknął. Moje mięśnie spięły się na dźwięk mojego nazwiska. Przyspieszyłem trochę i po chwili już otwierałem swoje auto.
-Raz ci się udało, ale pamiętaj, że jeszcze się spotkamy!- Wrzasnął Josh.
Byłem pewny, że był to on. Nie pomyliłbym jego głosu z żadnym innym. Dobrze, że byli spory kawałek za mną, a na dodatek pijani. Odetchnąłem głęboko i skierowałem się w stronę domu. Poszedłem prosto do łóżka. Długo jeszcze myślałem o Louisie, aż w końcu zasnąłem.

7 komentarzy:

  1. (Z góry przepraszam, że tak późno komentuję).
    Okej, teraz przekonałam się do Louis'ego. Był naprawdę słodki i opiekuńczy :) Ciekawe, w jaki sposób znowu się spotkają? Mam nadzieję, że nie przez Josh'a... :( Jak można być ta paskudnym człowiekiem? Nie mam pojęcia...
    Bardzo dziękuję Ci za informowanie i bardzo szybko dodany rozdział <3 Jesteś naprawdę kochaną i sympatyczną osobą :) xx
    @smolipaluch

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie może być inaczej, jak tylko coraz więcej Larry moments <3
      Obiecuję dużo pisać póki mam czas xxx
      Mam najlepsze czytelniczki na świecie <3 -B.

      Usuń
  2. Uhuhu rozdział super *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Koooooocham Twój blog! ♥ Mam nadzieje ze rozdział pojawi się szybko ^^ powodzenia życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww Louis był tu taki opiekunczy i słodki a na dodatek zaczyna się przekonywać do Harry'ego.
    A z tego Josh'a to zwykly chuj ! XD //@arixsels

    OdpowiedzUsuń