środa, 16 lipca 2014

Rozdział 1



Here I hide underneath my innocence 


~Harry~



 -No dalej Harry, dasz radę- powiedziałem cicho sam do siebie otwierając drzwi swojej starej furgonetki. Zaparkowałem ją za rogiem, z dala od szkolnego parkingu. Wziąłem jeszcze jeden uspokajający wdech i ruszyłem w stronę budynku. Zbliżyłem się do szklanych drzwi, przed którymi stało jeszcze kilka osób. Wszedłem i rozejrzałem się szybko, wnętrze było niezwykle piękne, gustownie urządzone, w niczym nie przypominało mojej dawnej szkoły.

-Czy mogę w czymś pomóc?- usłyszałem głos dochodzący z prawej strony, obróciłem się i zobaczyłem mężczyznę w średnim wieku, który przyjaźnie się do mnie uśmiechał.

-Mmm, szukam sekretariatu- odparłem lekko zmieszany.

-Pierwsze drzwi po prawo- powiedział wskazując palcem tamto miejsce.

-Dziękuję panu bardzo- uśmiechnąłem się do niego, mężczyzna wyglądał na naprawdę miłego i pomocnego.

Poszedłem we wskazaną stronę i zapukałem.

-Proszę!

Wszedłem do środka i od razu skierowałem się do biurka. Siedząca za nim kobieta uśmiechnęła się do mnie i poczułem nagły przypływ chwilowej ulgi.

-Dzień dobry, nazywam się Harry Styles

-Tak tak, poinformowano mnie, że dziś przyjdziesz, nazywam się Agnes Coop, jeśli będziesz czegoś potrzebował, możesz śmiało przyjść właśnie do mnie- kobieta odparła wciąż uśmiechając się miło. Otworzyła szufladę i po chwili wyjęła z niej stosik dokumentów, który dała mi do ręki.

-Tu masz swój plan lekcji, identyfikator i kod do szafki, tutaj jest rozkład budynku i karta dla nauczycieli, zbierz na niej podpisy i przynieś je po lekcjach- powiedziała

-Dobrze, dziękuję

-Nie denerwuj się słoneczko, pierwszy dzień zawsze jest odrobinę stresujący.

Uśmiechnąłem się do niej na dowidzenia i ruszyłem w stronę drzwi

-Ah, Harry-  dobiegło mnie wołanie zza pleców.

Odwróciłem głowę w stronę sekretarki.

-Pan dyrektor chce porozmawiać z tobą po lekcjach, na temat twojego stypendium.

Skinąłem i wyszedłem z sekretariatu.

Szedłem z nisko spuszczoną głową i zarzuconym na nią kapturem. Wolałem nie rzucać się w oczy. Przypomniało mi się nagle co o tym miejscu mówił Ed, że Liceum AMG to prywatna szkoła, jedna z bardziej prestiżowych w całym Londynie, nie oznaczało to jednak, że wszyscy uczniowie tutaj, byli geniuszami. Większość była rozpieszczonymi dzieciakami, których rodzice opłacali niebotycznie wysokie czesne. Była też, ta nieliczna grupka, do której zaliczałem się ja. Byli to ci najzdolniejsi z całego Londynu, którzy płacili jedynie niewielką ilość pieniędzy za możliwość nauki w tym miejscu. Czułem na sobie ciekawskie spojrzenia innych ludzi.

-Wiedziałem, że tak będzie, w końcu do szkoły przenoszę się w środku pierwszego semestru- tłumaczy sobie w myślach. Czuję  się to trochę jak intruz, który zamierza wtargnąć pomiędzy grupę przyjaciół.  Przyspieszyłem kroku by jak najszybciej znaleźć się pod salą. Nie minęła nawet minuta gdy usłyszałem dźwięk dzwonka. Poczekałem aż rozgadany tłum wejdzie od klasy i modląc się w duszy by nie powtórzyło się znów to co spotkało mnie w poprzedniej szkole, wsunąłem się niezauważalnie do pomieszczenia. Ściągnąłem kaptur swojej bluzy i poszedłem do biurka.

-Umm, dzień dobry, nazywam się Harry Styles- wypowiedziałem swoją wyuczoną formułkę na dzisiejszy dzień.

Nauczyciel uśmiechnął się do mnie zachęcająco.

-Witaj Harry, jestem profesor Belg, tutaj jest twój podręcznik- odparł podając mi książkę do biologii.

-Daj podpisze ci kartę nauczycielską- dodał po chwili- I poczekaj tu, przedstawię cię klasie.

-To było właśnie to, czego starałem się uniknąć...- pomyślał

-Kochani, chciałbym przedstawić wam nowego ucznia. To jest Harry, mam nadzieję, że przyjmiecie go ciepło i w razie problemów, bezzwłocznie mu pomożecie.

Cała uwaga skupiła się własnie na mnie, czułem na sobie te wszystkie świdrujące spojrzenia. Korzystając z chwili, szybko przyjrzałem się ludziom przede mną. Praktycznie wszyscy byli ubrani w markowe ciuchy, część z nich była zajęta zabawą swoim telefonem, ktoś na końcu przepisywał pracę domową. Na twarzach większości malowało się znudzenie.

Dostrzegłem wolną ławkę na końcu sali. Wszyscy odprowadzali mnie wzrokiem, w klasie zapanowało jakby chwilowe poruszenie związane z miejscem, które zająłem.

Otworzyłem szybko swoją książkę i mimo, że nie mogłem skupić się na tym co czytam, nie chciałem podnosić wzroku znad blatu. Nauczyciel uciszył wszystkie szepty i zaczął nowy temat.

Jeśli nie liczyć pojedynczych chichotów, cichych rozmów i trzech kulek z papieru, które przeleciały przez klasę, lekcja mijała we względnym spokoju. Robiłem staranne notatki, mimo, że to zagadnienie opracowywałem już wcześniej w swojej starej szkole.

Po mniej więcej 20 minutach od dzwonka, drzwi klasy nagle się otworzyły.

Do środka wszedł chłopak, który zaczął się kierować w moją stronę.

-Przepraszam za spóźnienie.- Mruknął pod nosem wyraźnie zirytowanym tonem.

Nauczyciel tylko westchnął, jakby był przyzwyczajony do tego typu zachowań ze strony chłopaka i kontynuował omawianie tematu.

Ten natomiast ciskając gniewne spojrzenia w moją stronę, rzucił swój plecak na ziemie i zajął miejsce obok, jednocześnie odsuwając swoje krzesło najdalej jak to było możliwe.

-No tak, przynajmniej zagadka związana z tym miejscem się wyjaśniła- pomyślałem.

Chłopak położył głowę na ławce i okrywając ją rękami zamierzał chyba przespać pozostałe 25 minut lekcji.

Słyszałem ciche śmiechy reszty osób, ale starałem się je zwyczajnie zignorować.

Zerknąłem nieznacznie w stronę śpiącego chłopaka.

Miał brązowe rozmierzwione włosy, nie mogłem niestety dostrzec jego twarzy.

Ubrany był w białą koszulkę i niebieską bluzę, miał czarne rurki i vansy w tym samym kolorze. Kolejną z zauważonych przeze mnie rzeczy było to, że pięknie pachniał.

Musiałem się w niego wgapiać przez dłuższa chwilę, gdyż nagle zadzwonił dzwonek. Chłopak obok mnie musiał być pogrążony w głębokim śnie, gdyż zdawał się nie zauważyć tego faktu. Nagle za moimi plecami przeszedł wysoki brunet, złapał za ramię tego drugiego i potrząsnął nim lekko.

-Louis wstawaj, idziemy- powiedział, nachylając się nad nim.

Po chwili chłopak podniósł wreszcie głowę z ławki i spojrzał prosto na mnie.

Nie chciałem go denerwować więc spuściłem wzrok, jedyną rzeczą, którą zdążyłem zauważyć były te niesamowite turkusowe oczy, które w tamtej chwili wpatrywały się we mnie z chęcią mordu.

-Chodź Lou, pójdziemy zapalić- powiedział brunet

-Chryste Zayn, marzę o tym- odpowiedział, wprawiając swojego przyjaciela w śmiech.

Gdy wychodzili z pracowni spojrzałem jeszcze raz w ich stronę.

Zanotowałem, że Zayn był ubrany w białą koszulkę z napisami i czarną skórzaną kurtkę, Miał czarne rurki, i białe buty. Gdy odwrócił się bokiem zauważyłem, że ma w uchu czarny kolczyk i musiałem przyznać sam przed sobą, że chłopak jest bardzo przystojny. Rzuciłem jeszcze jedno spojrzenie, w stronę Louisa i wtedy dopiero dostrzegłem, wielkie wory pod oczami. Chłopak wciąż wyglądał jakby dramatycznie potrzebował snu, mimo to, dla mnie wyglądał jakby własnie wyszedł z planu zdjęciowego Calvina Kleina. Momentalnie poczułem się źle, świadomość tego, że nie pasuję do otoczenia, uderzyła we mnie wraz z bolesnymi wspomnieniami z poprzedniej szkoły.




~Louis~



-Kurwa...-wysyczałem, lokalizując źródło hałasu. Już po chwili zobaczyłem przed sobą Nialla, którego najwidoczniej niezwykle bawiła ta sytuacja. Rzucił we mnie jakimiś ciuchami.

-Wstawaj, spóźnimy się do szkoły, zrobię ci tosty- powiedział.

-Jak tu wszedłeś?- Spytałem wciąż na wpół przytomny.

-Twoja mama odwoziła bliźniaczki do szkoły, minąłem się z nią w drzwiach- krzyknął schodząc już na dół.

Podniosłem się z łóżka i poczułem jak moja głowa pulsuje.

-Liam i jego przeklęte imprezy…-wysyczałem sam do siebie. Zabrałem ubrania rzucone przez Nialla i poszedłem pod prysznic. Woda odrobinę rozluźniła moje mięśnie.

-Szybciej!- usłyszałem wołanie z dołu.

Niechętnie wyszedłem spod ciepłego strumienia i ubrałem się szybko.

Zjedliśmy w pośpiechu śniadanie, łyknąłem jeszcze dwie tabletki i wyszliśmy z domu.

Dziękowałem Bogu, że blondynka jest w stanie prowadzić, nie wiem czy mógłbym wsiąść za kółko.  Do szkoły dojechaliśmy szybko, mimo to jak zawsze spóźnieni. Poszedłem jeszcze do szafki i wrzuciłem do plecaka potrzebne rzeczy, po czym udałem się w stronę klasy. Zapukałem w drzwi i wszedłem.

-Przepraszam za spóźnienie- powiedziałem nie czekając na odpowiedź i udałem się w stronę swojej ławki. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo w mojej ławce siedział właśnie jakiś chłopak. Pierwszy raz go widziałem, więc stwierdziłem, że musi być to ten nowy, o którym wspomniał Niall gdy jechaliśmy. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy  to to, że wyglądał na nieźle wystraszonego, siedział odrobinę przygarbiony, obserwował wszystko z oczami nieznacznie podniesionymi do góry. Jakby chciał pozostać niezauważony. Miał na głowie burzę brązowych loków i piękne zielone oczy.

-Całkiem przystojny- pomyślałem.

Ubrany był w jeansowe rurki, szarą koszulkę i lekko znoszoną czarną bluzę.

Zdenerwowany, że będę musiał dzielić z kimś moją oazę spokoju, rzuciłem plecak na ziemię i położyłem się na ławce, czując, że zasypiam. Obudziło mnie szarpanie za ramię. Podniosłem głowę i zobaczyłem Zayna.

-Chodź Lou, pójdziemy zapalić- powiedział

-Chryste Zayn, marzę o tym- odpowiedziałem. Rzuciłem jeszcze jedno spojrzenie w stronę loczka i razem z Malikiem wyszliśmy z klasy.

-Ej stary, o co chodzi z tym nowym? Wygląda jakby miał zapaść się pod ziemię, gdy tylko ktoś na niego spojrzy- powiedziałem

-Taa, wygląda na dziwnego- mruknął jak zawsze inteligentnie Zayn, próbując odpalić szluga. Gdy już mu się udało, zaciągnął się i powiedział

-To Harry Styles, przeprowadził się tu z Holmes Chapel, podobno jest jakimś geniuszem naukowym. Z tego co się orientuję, nie miał łatwego życia w szkole.

-A to czemu?- spytałem

-Jest gejem- odparł, zupełnie jakby to było wystarczający powód.

-To coś złego?- spytałem z nutką złości w głosie

-Nie, oczywiście, że nie- powiedział patrząc się na mnie, tym Malikowskim przenikliwym spojrzeniem.

-Ale wiesz jak jest- dodał- nie wszyscy to rozumieją.

Dogasiliśmy fajki i wróciliśmy do szkoły. Zayn poszedł w stronę swojej szafki, stwierdziłem, że chyba też powinienem wziąć książki. Po drugiej stronie korytarza zobaczyłem znów te zagubione zielone oczy. Poczułem nagły przypływ złości, że byłem tak głupi i posłałem mu te mordercze spojrzenia. Trzasnąłem drzwiami od szafki i poszedłem w stronę pracowni chemicznej.
 



4 komentarze:

  1. Ciekawie zainteresowało mnie to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuu cudchwuchusd <3
    Czekam czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju boskie!
    Właśnie dodałam je do zakładek.
    Czytam dopiero pierwszy rozdział,ale wiem że to dobre fan fiction i myślę że dziś przeczytam wszystkie rozdziały haha.
    _______________________________
    Zapraszam na moje ff,właśnie zaczęłam i byłabym ci bardzo wdzięczna gdybyś zostawiła komentarz ze swoją opinią na jego temat - http://dasadilarry.tumblr.com/post/93425475512/stars-dance-larry-stylinson . Z góry dziękuje + Mogę się jakoś odwdzięczyć

    OdpowiedzUsuń