And you know we're on each other's team
~Louis~
-Chryste…- wysyczałem przez zęby. Jeśli kiedykolwiek
stworzyłbym listę i umieścił na niej wszystko czego nienawidzę robić, to
poranne wstawanie, zdecydowanie byłoby na jej szczycie. Rozważałem właśnie
olanie szkoły, gdy drzwi do mojego pokoju się otworzyły.
-Louis, wstawaj, znowu się spóźnisz- powiedziała moja mama.
Niechętnie zwlokłem się z łóżka i ruszyłem pod prysznic. Stałem
pod tym ciepłym strumieniem wody zapewne dłużej, niż było to konieczne.
Potrzebowałem tego, aby mentalnie przygotować się na to co mnie dziś czeka. W
głowie zacząłem układać swój plan dnia. Lekcje, lunch, lekcje, godzina przerwy,
która dla mnie oznaczała rozpisanie rozgrzewki dla chłopaków i wreszcie
trening. Piłka nożna była zdecydowanie miłością mojego życia. Odprężeniem,
motywacją i pasją, po prostu była częścią mnie. Wyszedłem spod prysznica, szybko się
wytarłem i ubrałem. Zszedłem na dół, złapałem jeszcze jabłko i wyszedłem z
domu.
Podjechałem pod dom Zayna i zatrąbiłem. Chłopak wyszedł po
chwili.
-Siema stary- powiedział wsiadając do auta. Uśmiechnąłem się do
niego szeroko. Przyjaźniliśmy się odkąd oboje mieliśmy po 7 lat, teraz mamy już
19, co daje nam spory kawał czasu. Rozumieliśmy się bez słów i zawsze
wiedzieliśmy czego nam trzeba.Po chwili Zayn
oczywiście zaczął jęczeć coś na temat śniadania, którego nie zdążył zjeść, więc
zatrzymaliśmy się jeszcze pod The Brew. Zostawiłem chłopaka w aucie, a sam
poszedłem nam coś kupić. Nie wiem czemu, przez chwilę miałem nadzieję zobaczyć
Harrego za ladą. Zamiast niego, spotkałem właściciela. Zamówiłem dla nas dwie
duże kawy z mlekiem, kanapki z kurczakiem i czekoladowe muffiny. Po chwili
wszystko było gotowe. Zabrałem jedzenie z bufetu i wyszedłem, wrzucając jeszcze
napiwek do dużego słoika. Do szkoły weszliśmy minutę przed dzwonkiem i muszę
przyznać, byłem z nas dumny. Skierowałem się w stronę sali biologicznej, gdzie
wszyscy już zajmowali swoje miejsca. Przystanąłem na chwilę w drzwiach a w oczy rzuciła mi się burza loków, która z
desperacją rozglądała się w około. Wszystkie miejsca poza moja ławka były
zajęte i chłopak wyraźnie nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
-Co za idiota- pomyślałem i ruszyłem w jego stronę.
-Harry, przestań się tak miotać i siadaj wreszcie- powiedziałem.
Duże zielone oczy patrzyły na mnie z wyraźna ulgą. Po klasie rozeszły się
jakieś poruszone szepty, ale w sumie miałem to w dupie.
-Przygotujcie swoje prace domowe- doszedł do nas głos
nauczyciela.
-Kurwa- syknąłem cicho. Harry spojrzał na mnie odrobinę
zaciekawiony. Położył swoją pracę na ławce i czekał, aż nauczyciel przyjdzie
aby ją zabrać. Starałem się na szybko wymyślić jakąś dobrą wymówkę, niestety
nic nie przychodziło mi do głowy. Zsunąłem się odrobinę na krześle i czekałem.
-Louis, gdzie jest twój referat?- Usłyszałem. Próbowałem się
uspokoić. Odetchnąłem głęboko jeszcze raz.
-Nie mam go- powiedziałem prosto z mostu.
-Obyło się bez zbędnego zaskoczenia- mruknął nauczyciel.
Zabrał prace Harrego i odszedł. Po chwili odwrócił się jednak.
-Zostańcie obydwoje po lekcji- powiedział do nas.
-Zajebiście- wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Widziałem, że
Harry skulił się odrobinę i skarciłem się w myślach za wystraszenie go. Po
dzwonku poczekałem, aż wszyscy opuszczą klasę i podszedłem do biurka.
-Louis, jeśli tak dalej pójdzie to nie zaliczysz semestru-
powiedział do mnie.
Spiąłem się odrobinę. Nigdy nie byłem najlepszym uczniem,
ale wiedziałem, że jeśli nie zdam to rodzice mnie chyba zabiją. Patrzyłem
się na niego i czekałem, aż zacznie kontynuować.
-Myślę, że dobrze zrobiłyby ci korepetycje, sądzę, że Harry
mógłby ci pomóc. Rozmawiałem z nim już i zgodził się na moją propozycję.
-Słucham?!- Krzyknąłem, zanim w ogóle pomyślałem. Widziałem,
że chłopak gwałtownie posmutniał i wręcz chciał stać się niewidzialny. Zupełnie jakby te pieprzone korepetycje były jego pomysłem. Kilka
sekund później, doszło do mnie, że to przecież tylko on. To Harry, a nie jakiś kretyn, z którym nie miałem najmniejszej ochoty na spędzanie czasu. Zastanawiałem się, czy
przeszkadza mi fakt uczenia się z nim, ale nie wykryłem żadnych negatywnych
emocji, kierowanych w stronę tego pomysłu.
-Posłuchaj Louis, nie dasz sobie rady sam, chyba nie chcesz
powtarzać klasy- dodał.
-Nie oczywiście, że nie- powiedziałem.
-Świetnie, umówcie się na pasujący wam termin-
zakomunikował, po czym zabrał teczkę i wyszedł. Odwróciłem się w stronę
chłopaka, stał z nisko spuszczona głową i skrzyżowanymi rękami. Poczułem nagłe
wyrzuty sumienia, za wystraszenie go po raz kolejny. Muszę chyba zacząć uczyć się panowania nad emocjami.
-Słuchaj Harry, przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć,
zdenerwowałem się tylko, bo nie mogę zawalić roku- powiedziałem spokojnie.
Dlaczego ty się tłumaczysz Tomlinson- przebiegło mi przez myśl. Natychmiast
uciszyłem swoje wewnętrzne ja.
-Harry spójrz na mnie- poprosiłem. Ten jednak dalej stał w
tej samej pozie. Złapałem go za ramię, na co zareagował spięciem mięśni.
Westchnąłem i poprosiłem raz jeszcze.
Podniósł odrobinę swoją głowę. W jego oczach ujrzałem
mieszankę strachu i nieufności pomieszanej jakby ze smutkiem. Miałem ochotę
strzelić sobie za to w twarz. Uśmiechnąłem się delikatnie do niego i poczekałem
chwilę, aż jego strach odejdzie.
-Może mógłbyś dziś wpaść do mnie i pouczymy się na
jutrzejszą kartkówkę?- Zapytałem.
Kiwnął głową, i nie potrafiłem ukryć małego uśmiechu, który
wstąpił na moja twarz. Zaraz po tym, jednak coś musiało zepsuć moje plany.
-Umm, Harry, właśnie mi się przypomniało, że mam dziś
trening piłki po lekcjach. Chyba nie ma sensu, żebyś tyle na mnie czekał-
powiedziałem smutny. Zaraz… Smutny? Odpędziłem od siebie te wszystkie dziwne
myśli. Widziałem, że chłopak chce coś powiedzieć. Wahał się chwilę, jednak w
końcu się przełamał.
-Ja też będę na tym treningu- oznajmił. Nie ukrywam, że
zdziwił mnie tym trochę.
-Grasz?- Spytałem. Pokręcił przecząco głową. Zobaczyłem jak
na jego policzki wstępują rumieńce.
-Tylko pomagam, no wiesz, słupki, ręczniki i takie tam-
dodał zawstydzony.
-Więc po treningu?- Spytałem. –Jeśli nie będziesz oczywiście
zmęczony- dodałem szybko.
-Tak po treningu jest ok- powiedział cicho i uśmiechnął się
do mnie delikatnie. Zebraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z klasy, udając się w
swoje strony. W sumie cieszyłem się na
to spotkanie.
~Harry~
-Wreszcie lunch- pomyślałem. Udałem się w stronę stołówki,
po wejściu odszukałem wzrokiem mój stolik. Był to ten w samym rogu sali,
niedaleko stały kontenery na śmieci i nigdy nikt przy nim nie siadał, więc
pozwoliłem sobie nazwać go swoim. Wyjąłem rano zrobione kanapki i mały sok
pomarańczowy. Jadłem, zastanawiając się nad dzisiejszymi korepetycjami z Lou.
Nie potrafiłem się nie cieszyć na myśl o chwili czasu spędzonej z nim sam na
sam. On był inny niż cała reszta ludzi tutaj. Obronił mnie i zajął się mną,
mimo że mnie nie znał. Byłem mu za to dozgonnie wdzięczny, dlatego ucieszyłem
się, że teraz to ja będę mógł mu pomóc. Zobaczyłem, że do stołówki wchodzi
Josh. Przypomniałem sobie wczorajszą sytuacje i przysunąłem się bliżej ściany.
Skończyłem jedzenie, zabrałem swoje rzeczy i ruszyłem na dziedziniec. Wolałem uniknąć kolejnego spotkania z tym chłopakiem. Mimo, że
była jesień, było całkiem ciepło, więc postanowiłem odetchnąć świeżym
powietrzem. Usiadłem na schodach i wziąłem głęboki oddech, rozkoszując się
słonecznymi promieniami. W oddali zobaczyłem Zayna a zaraz obok niego Louisa.
Stali przy murze i palili papierosy. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na to jak Lou
wyglądał. Miał na sobie czarne rurki i vansy w tym samym kolorze, a do tego
błękitną koszulkę. W ręku trzymał czarną bluzę. Jego włosy były jak zawsze zmierzwione.
Przemknęło mi przez myśl, że opierając się o mur i wypuszczając dym z ust,
wygląda cholernie seksownie. Stłumiłem jednak w sobie te uczucia. Wiedziałem,
że chłopak jest poza moim zasięgiem. Zresztą nawet nie jest gejem, a gdyby
nawet był to i tak nie miałbym u niego żadnych szans. Wyjąłem swój zniszczony egzemplarz
z sonetami Shakespeare’a.
Miałem do nich jakąś słabość i często do nich wracałem.
Przeczytałem jeden i podniosłem wzrok znad książki. Moje oczy spotkały się ze
spojrzeniem chłopaków, którzy zmierzali w stronę wejścia. Spuściłem wzrok na tomik z poezją.
-Hej Harry, mam nadzieję, że czujesz się ok- usłyszałem.
Spojrzałem w górę i zobaczyłem Zayna stojącego nade mną.
-Mmm, tak jest ok- powiedziałem.
-Cieszę się- dodał, uśmiechając się do mnie przyjaźnie.
Minął mnie na schodach, klepiąc mnie lekko po ramieniu i razem z Louisem wszedł
do budynku. Posiedziałem na dworze jeszcze chwilę, po czym zacząłem zbierać się
na następną lekcję.
Angielski i matematyka minęły całkiem spokojnie. Trening
piłki zaczyna się dopiero za godzinę, ale trener prosił bym przyszedł od
razu po lekcjach i zajął się
przygotowaniem boiska. Wyszedłem ze szkoły i zacząłem zmierzać w kierunku
stadionu. Trener wszystko mi wytłumaczył, pokazał co gdzie się znajduję, dał mi
również klucze do magazynu ze sprzętem. Nie pozostało mi nic innego jak wziąć
się do pracy. Ustawienie słupków zajęło mi całkiem sporo czasu, jednak byłem
zadowolony z efektu. Spojrzałem dumnie na swoja pracę i skierowałem się do
magazynu w celu przyniesienia piłek. Wziąłem cztery na raz, mimo że niesieni
ich graniczyło z cudem. Nie widziałem gdzie idę, więc nie było wielkim
zaskoczeniem to, że w końcu potknąłem się o jakąś bliżej niezidentyfikowaną
przeszkodę, prawdopodobnie o własne nogi i wypuściłem wszystkie piłki z rąk. Z
bezradności warknąłem cicho i tupnąłem nogą. Średnio mnie interesowało, że moje
zachowanie w tej chwili było pewnie typowym zachowaniem pięciolatka. Nagle
usłyszałem głośny śmiech z drugiej strony boiska. Wyprostowałem się i
odwróciłem wzrok w tamtą stronę. W cieniu, pod trybunami siedział Louis z
jakimiś notatkami. O Boże, Louis to widział! Czułem jak moje policzki robią się
czerwone. Chłopak dalej zwijał się ze śmiechu i w końcu sam zacząłem chichotać.
Po chwili uspokoił się i wstał otrzepując swoje sportowe
spodenki. Wyglądał cholernie dobrze w piłkarskim stroju. Zaczął iść w moją
stronę, łapiąc po drodze jedną z rozsypanych przeze mnie piłek.
-Przepraszam nie powinienem się śmiać- powiedział
chichocząc. Wciąż stałem tam zarumieniony.
-Po prostu bardzo przypominałeś w tamtej chwili moją
młodszą siostrę, w tym, że tupanie nogą w twoim wykonaniu było po prostu
bardziej zabawne- dodał, odkładając piłkę na miejsce.
-To żenujące- oznajmiłem, czym dałem mu kolejny powód do
zaśmiania się. Razem ułożyliśmy piłki i Lou usiadł na trawie.
-Dziękuję- powiedziałem, uśmiechając się do niego.
-Nie ma sprawy Harry- odpowiedział i poklepał miejsce obok
siebie. Usiadłem i wziąłem głęboki oddech.
-Czemu jesteś tu tak wcześnie?- Spytałem. W końcu trening
zaczynał się dopiero godzinę po naszych lekcjach.
-Jestem kapitanem, musiałem rozpisać rozgrzewkę dla
chłopków- wyjaśnił.
-Wow, zawsze chciałem się nauczyć grać, ale nigdy nic mi z
tego nie wychodziło- powiedziałem.
-To nie takie trudne, pokażę ci kiedyś, jeśli będziesz
chciał- dodał. Na moją twarz wstąpił wielki uśmiech i zaraz po tym ochoczo
pokiwałem głową. Louis znów zaśmiał się głośno, odrzucając głowę w tył.
Schowałem twarz w dłonie i siedziałem tak przez moment, rozkoszując się tą
chwilą. Przerwały mi odgłosy chłopaków, wbiegających na murawę. Podniosłem
głowę i zobaczyłem Lou, zmierzającego w ich kierunku. Poszedłem i usiadłem na
trybunach, by poczekać na zakończenie treningu. Rozejrzałem się, w poszukiwaniu
znajomych twarzy pośród ludzi w drużynie. Znalazłem Zayna, było też dwóch kolegów Lou, z
którymi zazwyczaj siadał przy obiedzie. Niestety zobaczyłem też Josha, który po
chwili posłał w moją stronę gniewne spojrzenie. Rozpoznałem jeszcze chłopaka,
który chodzi ze mną na matematykę, siedzi zawsze w ławce obok. Trening
przebiegał sprawnie. Musiałem przyznać sam przed sobą, że większość czasu bezwstydnie gapiłem się na
Louisa. Był naprawdę świetny, zachowywał się jakby urodził się na boisku. Po
zakończonych ćwiczeniach wszyscy zebrali się w grupie i przybili sobie piątki,
a potem rozbiegli się do szatni. Wszedłem na boisko by zacząć sprzątać słupki.
Gdy znosiłem już ostatnie, na murawę wszedł Louis. Był już
umyty i przebrany.
Zabrał z trawy ostatnia piłkę, której ja nie dałem rady
wziąć i włożył ją do specjalnego kosza, gdzie była już wrzucona reszta.
-To co, idziemy?- Zapytał. Pokiwałem głową i ruszyłem za nim
na parking.
Nagle przypomniało mi się coś bardzo ważnego, czego
wcześniej bałem się powiedzieć Louisowi. Nie miałem jednak wyboru, więc w końcu
zdobyłem się na odwagę.
-Um Louis- powiedziałem cicho. Chłopak odwrócił się w moją
stronę i patrzył wyczekująco aż zacznę kontynuować.
-Mam taką prośbę…- zacząłem. Chłopak kiwnął głową abym
kontynuował.
-Za pół godziny, zaczyna się moja zmiana w kawiarni, czy
moglibyśmy pouczyć się tam? Raczej nie ma tam za wielu klientów, chyba, że nie
chcesz, to może mógłbym się dziś zwolnić, albo na przykład…
-Harry!- przerwał mi Lou.
-Rozumiem to i nie ma problemu, możemy się pouczyć tam-
powiedział spokojnie. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, po czym poszedłem za
nim na parking.