niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 9



But you’re on my road walking me home

~Louis~

Poczułem jak coś przygniata moje ciało i niekomfortowy ciężar zmusił mnie do otworzenia oczu. Moja najmłodsza siostra Fizzy, jak gdyby nigdy nic urządziła sobie ze mnie poduszkę.
-Lou wstawaj- zażądała. Wiedziałem, że nie mam szans z tym małym potworem, więc na dobre pożegnałem się ze snem. Złapałem piszczącą siedmiolatkę i zacząłem ją bezwzględnie łaskotać, w zamian za wyrwanie mnie ze snu. Miałem z nią najlepszy kontakt ze wszystkich moich sióstr. Oczywiście nie było tak, że nie miałem go z pozostałymi, wiedziałem, że ma to związek z tym, że Lottie i bliźniaczki są już starsze i nie potrzebują już tak bardzo mojego towarzystwa. Mimo tego czułem, że między mną a Fizz, nigdy nie przeminie ta niezwykła więź. Mała wolała spędzać czas ze mną niż z dziewczynami, czy ze swoimi przyjaciółmi z klasy. Codziennie odprowadzałem ją do szkoły i starałem się zabierać na spacer, plac zabaw lub do kina. Bywało tak, że rozumieliśmy się bez słów, razem mieliśmy swoje ulubione potrawy i filmy. Na dodatek była też do mnie całkiem podobna, miała brązowe włosy, niebieskie oczy i dokładnie taki sam nos jak ja. Spojrzałem na nią rozczulony i wyszedłem z ciepłej pościeli.
-Czego chcesz, mały diable?- spytałem, mimo że znałem już odpowiedź. Był tylko jeden powód budzenia mnie aż tak wcześnie rano i nie było to nic innego jak naleśniki.  Dziewczynka tylko wytknęła mi język. Zaśmiałem się cicho i naciągnąłem na nogi krótkie spodenki, które jak zawsze walały się na podłodze. Nachyliłem się nad łóżkiem i zabrałem małą na ręce. Lubiłem to robić póki jeszcze mogłem, bo ona rosła coraz szybciej i szybciej. Zeszliśmy razem do kuchni i posadziłem ją na blacie, a sam zabrałem się za przygotowywanie śniadania. W międzyczasie zrobiłam nam dwa kubki gorącej czekolady z piankami, a niedługo później, reszta mojego rodzeństwa skuszona zapachami, zeszła na dół. Wygłupialiśmy się przy stole, głośno śmiejąc się ze wszystkich opowiadanych sobie żartów. Nawet moi rodzice, którzy wpadli do kuchni tylko po kubek kawy, wydawali się dziś jacyś bardziej szczęśliwi i spokojni. Miałem nadzieję, że wczoraj już wystarczająco długo rozmawialiśmy na temat moich siniaków i bójki. Nie chciałem wracać więcej do tego tematu. Znów poczułem się jak za dawnych czasów, gdy byliśmy bardziej szczęśliwi, a między nami nie było tylu niepotrzebnych napięć i kłótni. Zdawałem sobie sprawę z tego, że największa część winy, za zmianę sytuacji w domu, spada na mnie i mojego ojca, ale starałem się nie psuć sobie chwili tą niepotrzebną myślą. Po skończonym posiłku każdy zaczął się rozchodzić w swoją stronę. Sam wskoczyłem szybko pod prysznic, ubrałem się i zabrałem potrzebne rzeczy, po czym poszedłem poczekać na Fizzy, żeby zabrać ją do szkoły. Jechaliśmy w spokoju, słuchając radia. Śpiewaliśmy głośno jakieś przypadkowe piosenki, jak przystało na dwójkę nienormalnych dzieciaków. Mała skakała i tańczyła na swoim miejscu, mimo że jej ruchy były ograniczone przez pasy bezpieczeństwa.
-Tommo- usłyszałem z tylnego siedzenia i wywróciłem oczami, słysząc jak nazywa mnie moja młodsza siostra. Niewątpliwie nauczyła się tej ksywki od Zayna. Na okrągło podłapywała od niego jakieś głupie powiedzonka.
-Możemy zatrzymać się po drugie śniadanie?- zapytała, a ja przytaknąłem głową. Byłem taką ciotą, ona mogła prosić mnie o zatrzymanie się na marsie i zapewne zajęłoby mi to jedynie o pięć minut dłużej, niż spełnianie jej innych życzeń. No ale przecież sam tez musiałem jeść, więc pomysł kupienia czegoś, nie wydawał mi się nagle taki głupi. Podjechaliśmy pod The Brew i zanim zdążyłem chociażby zamknąć drzwi, Fizzy była już prawie pod wejściem. W środku jak zawsze unosił się przyjemny aromat kawy i ciasta. Mała stała wpatrzona w szybę ze słodyczami i ukucnąłem obok niej, by pomóc jej coś wybrać. W jednej chwili jej oczy pojaśniały i wskazała palcem na czekoladowe muffiny. Kiwnąłem głową i podniosłem się by złożyć zamówienie. Poczułem jak siostra ciągnie mnie za palec i gdy spojrzałem w jej stronę stała jakby odrobinę zawstydzona. Zmarszczyłem brwi i czekałem, aż powie o co chodzi.
-Lou, mógłbyś wziąć dla mnie dwie babeczki?- spytała. Nie było nawet takiej możliwości, żeby ona zjadła dwa te wielkie ciastka, więc domyśliłem się, że za ta wypowiedzią kryje się jakiś głębszy, ukryty cel. Nie dane jednak mi było nawet zapytać, gdyż Fizz od razu zaczęła tłumaczyć o co chodzi.
-W mojej klasie jest taki chłopiec Lou, bardzo go lubię, ciągle się razem bawimy i jemy razem lunch i ja zauważyłam, że jego rodzice nie mają chyba za dużo pieniędzy. On zabrał niedawno do szkoły słodycze i zjedliśmy je razem, więc pomyślałam, że może teraz to ja mogę coś dla niego przynieść- dodała, wciąż nie podnosząc wzroku z ziemi. Uśmiechnąłem się delikatnie, słysząc ta wypowiedź.
-Jasne słoneczko, całkiem fajna z ciebie przyjaciółka, wiesz?- powiedziałem i zmierzwiłem jej włosy, na co ona uśmiechnęła się do mnie szeroko. Byłem całkiem dumny z jej zachowania, więc targnięty wyrzutami sumienia, postanowiłem kupić też śniadanie dla Zayna. No już niech ma. Mała od razu zmyła się do auta, nie chcąc czekać. Wywróciłem na to tylko oczami, bo dla mnie to również było totalnie typowe zachowanie. Zamówiłem dla siebie, moją nową ulubiona kanapkę, jedną z serem dla Zayna, dwa kawałki jogurtowego ciasta i trzy duże kawy z mlekiem. Do torby Fizzy wrzuciłem jeszcze, dwa winogronowe soczki z rurką i paczkę lizaków. Chwila, dlaczego zamówiłem trzy kawy. Stałem i tępo patrzyłem się w blat, po czym doszło do mnie, że przed chwilą pomyślałem o tym, czy zamówienie kubka ciepłego napoju dla Harrego to zły pomysł i najwidoczniej, rozkojarzony zachowaniem siostry, musiałem to zrobić. Po chwili, doszedłem do wniosku, że przecież mogę kupić kawę dla Loczka, tak samo jak robiłem to dla Zayna. Pokiwałem głową, żeby sam siebie upewnić w tym, że to całkowicie normalne i uśmiechając się zabrałem zakupy z blatu.


~Harry~

Wszedłem właśnie do klasy i skierowałem się na swoje miejsce. Louisa jeszcze nie było, ale z ławki obok pomachał do mnie Zayn. Uśmiechnąłem się do niego i szybko usiadłem na krześle. Całą drogę do szkoły Dylan opowiadał mi o swojej nowej przyjaciółce Fizzy. Cieszyłem się, że w końcu znalazł sobie kogoś do wspólnego spędzania czasu. Byłem z moim rodzeństwem niezwykle blisko, ale wiedziałem, że on potrzebował też znajomych w swoim wieku. Czułem, że wszyscy o mnie rozmawiają, słyszałem te szepty, chichoty i widziałem wszystkie ukradkowe spojrzenia rzucane w moją stronę. Skuliłem się w sobie i starałem się to wszystko zignorować.
-Nie przejmuj się Harry- usłyszałem. Podniosłem głowę i zobaczyłem, promienny uśmiech Zayna.
-Niedługo znajdą sobie inną sensację, jak zawsze- dodał, po czym usiadł na blacie ławki, zaraz obok mnie. Do lekcji zostało około dziesięciu minut i prawie wszyscy byli już w klasie. Zastanawiałem się kiedy przyjdzie Louis i ten jak na zawołanie stanął w drzwiach. W rękach trzymał sporo rzeczy, które niósł z wielką ostrożnością i skupieniem wypisanym na twarzy. Podszedł do ławki i postawił na niej torby oznaczone logiem kawiarni, w której pracowałem, po czym zaczął w nich grzebać. Podał Zaynowi kubek i jedzenie, po czym drugi napój postawił przede mną. Widziałem, że w podstawce jest jeszcze jedna kawa, więc nie pozostawiałem sobie żadnych złudzeń, że ta, którą dał mnie, jest jednak dla kogoś innego. Niejednokrotnie byłem świadkiem, jak chłopak przynosi śniadanie swojemu przyjacielowi, ale dlaczego zrobił to dla mnie. Nazwanie mnie w tej chwili zdziwionym, byłoby totalnym niedopowiedzeniem. Ja byłem w szoku. Zayn chyba nie uznał tego gestu za nic dziwnego gdyż najzwyczajniej w świecie zajął się jedzeniem swojej kanapki, Louis tylko uśmiechnął się zachęcająco i podsunął kubek jeszcze bliżej mnie.
-Dziękuję- powiedziałem, wciąż patrząc na niego, zupełnie jakby przed chwilą wysiadł ze statku kosmicznego.
-Nie ma sprawy Harry- oznajmił, obracając napój w rękach. Tonąłem przez chwilę w kojącym zapachu ciepłej kawy, i upiłem łyk, rozkoszując się jej smakiem. Dyskretnie spojrzałem znad kubka na twarz chłopaka. Miał odrobinę rozciętą wargę i zasiniały policzek. Mimo tego, wciąż wyglądał dla mnie pięknie. Miał na sobie luźny szary sweter, który niezwykle do niego pasował. Był po prostu taki Louisowy. Chłopcy śmiali się, opowiadając sobie jakieś historie, a ja przysłuchiwałem się im w milczeniu. Chwilę później zadzwonił dzwonek i Zayn zgrabnie zeskoczył z ławki, by ponownie zająć miejsce w tej obok. Nauczyciel rozdał nasze kartkówki i pogratulował Louisowi, jego pierwszej w tym roku piątki z biologii. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, i pokazałem uniesiony w górę kciuk, na co on zareagował cichym śmiechem. Na pierwszy rzut oka, było widać, że chłopak jest dziś w dobrym humorze, więc mój też automatycznie się poprawił. Starałem się skupić na rozwiązywaniu zadań, ale siedzący w mojej głowie, obraz uśmiechniętego Lou, skutecznie mnie rozpraszał.

~Louis~

Zazwyczaj lekcje, które miałem bez Harrego, ciągnęły mi się w nieskończoność. Na przedmiotach z nim, mogłem przynajmniej w spokoju się na niego pogapić. Właściwie, nie wiem czemu to robiłem, ale to było ostatnio jedno z moich ulubionych zajęć. Godzinna przerwa obiadowa, była jedyną rzeczą, która dawała mi nadzieję na wytrwanie w tej szkole. Szedłem w stronę szafki Zayna. Było to nasze stałe miejsce, przy którym się spotykaliśmy. Nie tracąc chwili skierowaliśmy się na dziedziniec. Dzień był wyjątkowo ciepły jak na środek października. Podeszliśmy pod nasz murek i odpaliliśmy fajki. Drażniący dym wypełnił moje płuca i momentalnie się odprężyłem. Zdawałem sobie sprawę, że powinienem skończyć z tym gównem, by nie dawać złego przykładu siostrom, ale to wcale nie było takie łatwe. Rozmawialiśmy o jakichś pierdołach, Zayn opowiadał mi o jakiejś nowo poznanej dziewczynie, Perrie. Podobno była piękna i całkiem zwariowana i gdzie się nie obejrzałeś, było jej pełno. I jeżeli była to prawda, to wiedziałem, że będzie idealnie pasować do wiecznie spokojnego i opanowanego Zayna, tym bardziej, że podczas mówienia o niej, widziałem w jego oczach, ten dziwny, intrygujący błysk. Wspomniał o kawie dla Harrego, ale jedynie wzruszyłem ramionami. Sam nie bardzo wiedziałem co mną kierowało, więc jak na Boga miałem to wytłumaczyć Zaynowi. Chociaż ten dupek i tak pewnie znał powód, mimo, że ja sam nie potrafiłem go podać. Dogasiliśmy papierosy i weszliśmy znów do szkoły. Na stołówce jak zawsze, była ta wielka pieprzona kolejka po jedzenie. Gdy w końcu nadeszła moja kolej, złapałem puszkę coli i paczkę ciasteczek czekoladowych. Nie miałem jakiejś specjalnej ochoty na łososia, który był dziś na obiad. Czekałem, aż Zayn wybierze swoje jedzenie, przy okazji rozglądając się po sali. Przy naszym stole, byli już chłopcy, którzy rozmawiali o czymś z zawziętymi minami. Po drugiej stronie jadalni, w tym samym miejscu co ostatnio, siedział Harry. Znów wciśnięty w sam kąt ściany, starający się pozostać niezauważonym. Przyjaciel podszedł do mnie, dając znak, że skończył zamawiać. Zauważył chyba, mój rozbiegany wzrok i ściągnął brwi w zastanowieniu.
-Idź- mruknął i popchnął mnie delikatnie w stronę przeciwną niż znajdował się nasz stolik.
I poszedłem jak zaczarowany. W połowie drogi, zdając sobie sprawę z tego co zamierzałem zrobić. Ale teraz było już za późno. Postawiłem swoją tacę na blacie i natrafiłem na zdziwione spojrzenie, tych wielkich zielonych oczu.
-Mogę się dosiąść?- spytałem, a on pokiwał tylko głową.
-Mam sobie iść?- dodał niepewnie. Zastanowiłem się, co on do diabła ma na myśli.
-Dlaczego miałbyś stąd iść?- Zapytałem. Bawił się nerwowo rękawem swojej bluzy.
-Myślałem, że chciałeś zająć ten stolik, a ja nie chcę ci przeszkadzać- powiedział, jak gdyby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Wiem, że nie powinienem się denerwować, ale już nie miałem żadnego, ale to zupełnie żadnego pomysłu, dlaczego ten chłopak nie potrafi zrozumieć, że ja naprawdę chcę spędzać z nim czas.
-Chciałem zjeść obiad z tobą, o ile oczywiście to nie problem. Chyba, że rzecz jasna, nie masz na to ochoty- powiedziałem spokojnie. Jego oczy rozszerzyły się i spojrzał na mnie niepewnie.
-Nie, nie, oczywiście, że bym chciał- dodał cichutko. Uśmiechnąłem się i zająłem miejsce naprzeciwko niego. Ignorowałem wszystkie ciekawskie spojrzenia rzucane w naszą stronę.
-Zapomniałem przynieść ci twoja bluzę- powiedział nagle, wyraźnie skruszony. Świetnie, na tobie i tak pewnie wygląda lepiej. Jak na zawołanie, przez myśli przeleciał mi obraz chłopaka w moich ciuchach.
-To nic, może na razie zostać u ciebie, oddasz mi przy okazji- uspokoiłem go. Pokiwał głową i spuścił wzrok na blat.  Otworzyłem paczkę z ciasteczkami i podsunąłem ją w jego stronę. Zagryzł delikatnie wargę i wlepił we mnie swoje zielone oczy. I kurwa, niech na moje ukochane auto spadnie meteoryt, jeśli to nie była jedna z bardziej uroczych rzeczy, jakie widziałem w moim życiu. Wyjął ciasteczko, dziękując grzecznie. Zagadywałem go trochę o lekcje i po niecałych dziesięciu minutach, okazało się, że Harry chyba odrobinę się przede mną otworzył. Nagle naszła mnie jedna, szalona myśl i naprawdę nie wiedziałem, czy nie jest na to za wcześnie, ale zanim zdążyłem się nad tym porządnie zastanowić, słowa już opuściły moje usta.
-Harry, muszę kupić prezent urodzinowy dla mojej siostry, może pojechałbyś ze mną, a później odwiózłbym cię do kawiarni i od razu powtórzylibyśmy trochę materiału z biologii?- zaproponowałem. Widziałem, że zastanawia się nad moją propozycją. Po chwili, która wydawało mi się wiecznością, kiwnął niepewnie głową. Nie mogłem nic poradzić na wielki uśmiech, który nieproszony wtargnął na moją twarz. Nie narzekałem jednak, gdyż równie piękny otrzymałem w odpowiedzi od Harrego. Chłopak sięgnął pewnie, po jeszcze jedno ciasteczko z torebki, a ja poczułem, że zdecydowanie schodzimy na dobrą drogę. 


******************************************************************************************************************

1. Muszę się wam pochwalić, że wreszcie ogarnęłam Flawless'owego twittera i to z niego będę was informować :) KLIK

2. Zrobiłam dziś nowy zwiastun <3 Wydaje mi się, że jest odrobinę lepszy niż poprzedni 

3. Mam nadzieje, że w rozdziale nie ma błędów, gdyż nie mam cierpliwości go znów czytać :D 
    Dajcie znać, jak wam się podoba xxx -B.

13 komentarzy:

  1. Dylan + Fizzy
    Jeju, przytłaczasz mnie słodkością<3 Serio, zawsze po przeczytaniu rozdziału, jestem taka szczęśliwa xD
    WRESZCIE Louis odważył się usiąść z Harry'm ^-^
    Rozpływam się, no nie mogę.
    O, i Josh mam nadzieję już nie tknie Sweet Cheeks'a, hehe.
    Przepraszam za niespójność tego komentarza, ale piszę w stanie "porozdziałowym":D
    Kocham, całuje, życzę weny ♥ xxx
    @smolipaluch
    Albo Anita, jak wolisz ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie jest niesamowite :D
    Normalnie cały czas szczerzyłam się do monitoru jak głupia xD
    Rozdział jak zwykle cudowny *,*
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, wiem coś o tym bo ja się szczerzę do ekranu jak czytam wasze komentarze <3 -B.

      Usuń
  3. OCH NIECH COŚ SIĘ WRESZCIE WYDARZY !!!!!!!XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Wchodzę sobie żeby poczytac komentarze do rozdzialu 8 (tak czytam komentarze haha :D) a tu baam nastepny rozdzial! <3
    Ale sie jaram tymi Larrry Moments omfg :D
    Czekam na nastepny, pisz szybciutko <3 Przedyylam Ci duzo wny i buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa rozdzial cudowny, zreszta jak kazdy poprzedni! W ogole larry moments! Haz jest taki uroczy ze mnie serce boli haha a lou, nie mam slow on jest po prostu idealny dla harolda ;-; + fizzy i dylan ty chyba chcesz nas zabic dziewczyno, haha. Czekam na nastepny rozdzial kochanie, pisz szybciutko mam nadzieje ze wena nie stroi humorkow? Xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja mogę nie mieć weny jak mam takich czytelników! <3
      Rozdział będzie jutro xxx -B.

      Usuń
  6. Gdzie ten rozdzial aaaa umieram haha kochanie wstawiaj szybciutko ten rozdzial! Xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej misia, piszę do was z telefonu bo mam jakieś problemu z internetem od wczoraj :( Podobno dziś wieczorem ma być już ok, więc od razu wrzucam rozdział :) x -B.

      Usuń