czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 7



I hope you find a way to be yourself someday

~Harry~

Zlokalizowałem położenie pikającego budzika, który wyrwał mnie ze snu. Wyłączyłem go szybko i usiadłem na łóżku. Moja głowa nieprzyjemnie pulsowała. Układałem powoli, wszystkie wydarzenia z wczorajszego dnia. Nauka, impreza, Louis i różowa koleżanka, za dużo alkoholu, taniec, dziwne zachowanie Lou, taksówka, dom. Zanotowałem w głowie, żeby koniecznie oddać Louisowi pieniądze za moją podróż powrotną. Musiałem przyznać, że nie czułem się najlepiej, mimo to zwlokłem się z łóżka. Prysznic, ubieranie, robienie śniadania. Nie mogłem się skupić na niczym, poza cholernie irytującym bólem głowy.
Dzieciaki jadły śniadanie, więc korzystając z wolnej chwili poszedłem na górę po rzeczy. Stanąłem przed lustrem i zaśmiałem się cicho na swój widok. Wyglądałem zupełnie jak Louis, gdy zobaczyłem go pierwszy raz w szkole. Przemęczony, z wielkimi worami pod oczami. Zgarnąłem z podłogi swój plecak i wróciłem do kuchni. Odwożenie maluchów, było już dla mnie codzienną rutyną. Teraz była ona wzbogacona, nadzieją na przypadkowe spotkanie z Lou. Wszedłem do szkoły chwilę przed dzwonkiem i od razu skierowałem się w stronę pracowni biologicznej. Wszyscy już zajmowali swoje miejsca, podszedłem do ławki przy której zobaczyłem chłopaka, z głową położoną na blacie. Odsunąłem krzesło i położyłem książki, czym sprawiłem, że podniósł się i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się delikatnie, a dramatyczny brak snu, wręcz bił z jego twarzy.
-Hej Harry- wychrypiał cicho. Zachichotałem i pomachałem do niego. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel i bez chwili zwłoki położył przed nami kartki z pytaniami. Przyjrzałem się im szybko i zacząłem wypełniać arkusz. Zagadnienia nie sprawiły mi żadnych problemów więc, po kilkunastu minutach skończyłem pisanie. Rozejrzałem się po klasie, gdzie wszyscy jeszcze zawzięcie pisali, albo tępo patrzyli się w swoją pracę, jakby czekali na jakiś nagły przypływ olśnienia. Spojrzałem w drugą stronę, gdzie Louis nerwowo gryzł końcówkę swojego długopisu. Dyskretnie opuściłem wzrok na jego kartkę. Wypełnił wszystko, poza jednym zadaniem.
-2 minuty do końca- usłyszeliśmy. Widziałem, że chłopak denerwuje się, bo od tej oceny w jego przypadku, zależy dość dużo. Westchnąłem głęboko i spojrzałem w stronę biurka, po czym sprawnym ruchem wyrwałem Louisowi kartkę i zacząłem szybko pisać odpowiedź. Patrzył na mnie zdezorientowany do chwili, w której podsunąłem kartkę z powrotem w jego stronę. Zadzwonił dzwonek a nauczyciel rozpoczął zbieranie prac. Spakowałem swoje rzeczy i skierowałem się w stronę drzwi. Ledwo zdążyłem wyjść i poczułem jak ktoś łapie mnie za łokieć. Na początku cały się spiąłem ale chwilę potem usłyszałem głos bruneta.
-Harry, dziękuję- powiedział. Odwróciłem się w jego stronę i uśmiechnąłem,
-Nie ma za co, naprawdę- odpowiedziałem mu. Przypomniało mi się nagle coś ważnego i znów zwróciłem się do niego.
-Louis, umm, ja wiem, że wczoraj chyba trochę za dużo wypiłem, a ty wsadziłeś mnie w taksówkę i jestem ci bardzo wdzięczny ale chciałbym ci oddać pieniądze- dodałem.
Chłopak zrobił odrobinę zaskoczoną minę, a po chwili zobaczyłem jak wyraz jego twarzy, zmienia się na ten nieustępliwy.
-Nawet nie ma takiej opcji- powiedział twardo. Spojrzałem na niego zawstydzony. Cała ta sytuacja trochę mnie krępowała.
-To ja cię namówiłem na tą imprezę, zresztą ty udzielasz mi korepetycji i też nie bierzesz za to żadnych pieniędzy- dodał szybko.
-Widzimy się na obiedzie- rzucił odchodząc, zanim zdążyłem w jakikolwiek sposób zaprotestować. Westchnąłem zirytowany i zacząłem kierować się w stronę swojej szafki.
Zaraz, jak to widzimy się na obiedzie…

~Louis~

Jezu, ten chłopak kiedyś wpędzi mnie do grobu. Pieprzone uosobienie niewinności. Zacząłem się zastanawiać czy cholerne dołeczki w policzkach i loczki zostały stworzone po to, by torturować mnie ich widokiem. Coś w stylu, patrz czego nie możesz mieć, albo podziwiaj ale nie dotykaj. Warknąłem zdenerwowany sam na siebie i przyspieszyłem kroku. Po drugiej stronie korytarza zobaczyłem Zayna z irytacją wpatrującego się w swoją szafkę. Widziałem, że kretyn znów zapomniał kodu. Podszedłem i otworzyłem mu szafkę. Spojrzał na mnie wdzięczny po czym z wielki uśmiechem wyciągnął nową paczkę fajek. Była już przerwa obiadowa, więc mieliśmy akurat chwilę czasu. Skierowaliśmy się razem na dwór, rozmawiając o jakichś nic nie znaczących głupotach. Na moje nieszczęście, chłopak znał mnie za dobrze i od razu zarejestrował fakt, że jestem poddenerwowany. Zmierzył mnie tym swoim zmartwionym spojrzeniem i zmarszczył brwi.
-Co jest stary?- Zapytał, wypuszczając dym z ust. Mruknąłem pod nosem coś niezrozumiałego nawet dla siebie i znów zaciągnąłem się papierosem.  
-Mhm, tak, to rzeczywiście pasjonująca historia- powiedział. Wywróciłem oczami z irytacji.
-Nie wiem, czuję się jakoś dziwnie- oznajmiłem, patrząc na swoje buty. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że chłopak przygląda mi się zaciekawiony. Zauważył chyba, że nie dowie się ode mnie niczego konkretnego.
-Może umówisz się z Eleanor, albo jakaś inną laską, taki wypad dobrze by ci zrobił- dodał, patrząc na mnie uważnie. Moje mięśnie spięły się i zamknąłem na chwilę oczy. Automatycznie zrobiło mi się wstyd, że wciąż okłamuję Zayna co do mojej orientacji. Ale bałem się jego odrzucenia, był dla mnie zbyt ważny i znałem go zbyt długo, żeby tak zwyczajnie go stracić.
-Może tak- oznajmiłem, gasząc papierosa o mur. Poczekałem jeszcze chwilę na przyjaciela i razem skierowaliśmy się w stronę stołówki. Nagle poczułem się bardzo głodny, więc bezzwłocznie zająłem miejsce na końcu dość długiej kolejki. Zacząłem się bezmyślnie rozglądać w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Przy naszym stoliku znalazłem już Liama i Nialla, była też El i jeszcze jakaś blondynka, która pewnie miała nadzieję na poderwanie, któregoś z chłopaków. W samym kącie jadalni, siedział Harry, sącząc jakiś soczek z rurką. Z jego dziecięcą buzią, wyglądał w tej chwili jak wyrośnięty trzynastolatek. Uśmiechnąłem się na ten widok, kątem oka dostrzegając, że Zayn patrzy się na mnie z ciekawością wypisaną na twarzy. Nie zraziło mnie to jednak ani trochę i dalej bezwstydnie obserwowałem loczka.
Zobaczyłem jak w stronę chłopaka zmierza niezwykle rozbawiony Josh, a za nim jego ekipa przygłupów. Harry musiał ich zauważyć, gdyż dosunął się jeszcze bardziej w stronę ściany. Nagle zaczęły rodzić się we mnie niepohamowane pokłady agresji. Najzwyczajniej w świecie, miałem ochotę zakopać tego dupka głęboko pod ziemią, tylko dlatego, że sprawiał, że ta bezbronna istotka, czuje się niekomfortowo. Po chwili jak gdyby nigdy nic, Josh stanął nad Harrym, po czym z kolejną salwą głośnego śmiechu wylał mu na głowę wszystko co znajdowało się na jego tacy z jedzeniem. Wszyscy zwrócili swoje zaciekawione spojrzenia w tamtą stronę. Po chwili stołówka wypełniła się chichotami i kąśliwymi uwagami, rzucanymi w stronę chłopaka, który szybko starał się pozbierać swoje rzeczy. Poczułem naglę jak wszystkie moje mięśnie się spinają a oczy zachodzą jakąś niebezpieczną mgłą. Niewiele myśląc ruszyłem w stronę Josha i w natychmiastowym tempie znalazłem się tuz przed nim, popychając go z dużą siła na ziemię. Wszyscy w stołówce natychmiast ucichli. Chłopak wstał i patrząc na mnie gniewnie, niemal od razu rzucił się w moją stronę. Złapał mnie za koszulkę i zaczął szarpać. Nie pozostając mu dłużny, uderzyłem go pięścią w twarz. Zdezorientowało go to, więc korzystając z chwili jego nieuwagi, kopnąłem go kolanem w brzuch. Skulił się, ale wzbudziło to w nim nowe pokłady złości. Rzucił się na mnie i przewrócił nas na ziemię. Usiadł na mnie i zaczął mnie okładać pięściami. Poczułem krew w ustach i zmobilizowałem się do zrzucenia go z siebie. Udało mi się i natychmiast role się odwróciły. Teraz to ja górowałem nad nim, i wymierzałem mu celne ciosy w twarz. Poczułem nagle, jakiś dotyk na ramieniu, jednak nie miałem teraz czasu się tym przejmować. Widziałem, że z nosa tego kretyna zaczęła lecieć krew i że ma też rozciętą wargę. Uścisk na moim ramieniu wzmocnił się i poczułem jak ktoś z desperacją ciągnie mnie za koszulkę. Do moich uszu dobiegł rozpaczliwy głos Harrego. Nagle moje emocje zaczęły opadać. Wstałem z chłopaka i zachwiałem się lekko na nogach. Josh też, podniósł się z ziemi, wciąż patrzyłem na niego wzrokiem przepełnionym złością. Tak samo z resztą jak on na mnie. Dopiero teraz zaczęło docierać do mnie co dzieje się wokoło. Wszyscy obecni w jadalni, zebrali się wokół nas by podziwiać przedstawienie, szeptali teraz cicho między sobą. Pojawił się przy mnie Zayn, patrzył zmartwionym wzrokiem i spytał czy wszystko ok. Kiwnąłem tylko głową. Poczułem jak coś dalej ciągnie mnie za koszulkę. Obejrzałem się przez ramię i napotkałem przestraszone zielone oczy Harrego.
-Wasza trójka, ze mną- usłyszałem. Spojrzałem w stronę, z której dochodził głos. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że dyrektor nie wyglądał na zadowolonego.

~Harry~

Szliśmy wszyscy do gabinetu. Wciąż trzymałem się blisko boku Louisa. Nie wyglądał najlepiej. Spojrzałem dyskretnie w stronę Josha, który aktualnie ledwo trzymał się na nogach.
Tego jednak, nie było mi ani trochę szkoda. Weszliśmy do pomieszczenia i każdy zajął siedzące miejsce. Dyrektor usiadł za biurkiem i patrzył na nas dociekliwie.
-Jak do tego doszło?- Zapytał, wyraźnie i wolno wypowiadając każde słowo.
Nikt się jednak nie odezwał. Zmierzył nas wzrokiem jeszcze raz.
-Harry?- Zwrócił się w moją stronę. Skuliłem się w sobie i nie potrafiłem zmusić się do wypowiedzenia chociażby jednego słowa, jak na przykład, niech pan nie wyrzuca Lou ze szkoły, to moja wina, cokolwiek.
-Louis, w takim razie, może ty mnie oświecisz- powiedział. Chłopak spojrzał na niego i widziałem, że zacisnął na chwilę zęby, po czym wziął głęboki oddech.
-Ten kretyn, wylał na Harrego jedzenie, ciągle go gnębi, najwidoczniej uznając to za niesamowicie dobrą zabawę- oznajmił. Starał się brzmieć spokojnie, ale jego głos był przepełniony złością.
-Znasz może powód jego zachowania?- Zadał kolejne pytanie. Louis zawahał się chwilę.
-Z tego co mi wiadomo, nie podoba mu się to, że Harry jest gejem, więc zrobił sobie z niego kozła ofiarnego, torturując go przy każdej możliwej okazji- powiedział.
-Zamknij się, ty pedalska cioto!- Warknął nagle drugi chłopak. Wsunąłem się głębiej  fotel, natomiast Louis zacisnął mocno ręce na poręczach i wstał, odwracając się w stronę Josha.
-Spokój!- Dobiegł nas krzyk zza biurka. Było to chyba potwierdzenie, którego mężczyzna potrzebował. Nie potrafiłem skupić się na tym co dyrektor do nas mówi. Przez połowę tej rozmowy byłem nieobecny duchem. W końcu zapadła decyzja o usunięciu Josha z drużyny i zawieszeniu go w prawach ucznia na najbliższy tydzień, za jego karygodne zachowanie. Chłopak wyszedł z pomieszczenia, odgrażając się, że jego ojciec pogrąży tą szkołę, i jeszcze wszyscy go popamiętamy. Zostaliśmy w gabinecie sami. Dyrektor westchnął głęboko i po chwili zastanowienia, darował sobie karanie Louisa. Mimo to, upomniał go, że przemoc nie jest żadnym rozwiązaniem, i że jeśli ktokolwiek go zapyta, ma mówić, że cały następny tydzień zostaje po lekcjach. Odetchnąłem nagle, uspokajając się. Zapewnił mnie też, że odbędzie się szkolna pogadanka na temat tolerancji. Powiedział, że niezwykle mu przykro z powodu tego co się stało, po czym wypuścił nas z gabinetu.

19 komentarzy:

  1. Jezu!!!! Chcę dalej pisz teraz daaaleeejjj

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział jbvsvsb czekam na nastepny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Superaśny, czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. superr <3333 niech wreszcie wyznają sobie miłość <3

    OdpowiedzUsuń
  5. KIEDY NASTĘPNA CZĘŚĆ ?! /Gabi (jestem zbyt leniwa aby się zalogować)

    OdpowiedzUsuń
  6. Awskdjaug zajebisty rozdzial, zreszta jak cale opowiadanie, uwielbiam takiego bezbronnego harryego i obronce lou aww to takie urocze, czekam na nastepna czesc, mam nadzieje ze pojawi sie dzisiaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta ja tez mam ;-; /Gabi (tak ta co jej sie nie chce zalogować XD)

      Usuń
    2. Właśnie wróciłam i biorę się za pisanie, nie wiem czy dziś dam radę (chociaż może) ale jutro na pewno będzie :) x -B.

      Usuń
    3. Daj jakiś serio serio Larry moment! Jakiś pocalunek czy co kolwiek hsjakaqqwelo pamiętaj że nawet gdy o 1 w nocy to będziesz chciała dodac. To dodaj! Ja przeczytam!!!!

      Usuń
    4. Musicie czekać cierpliwie na Larrego :D -B.

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Musicie być cierpliwi, napisanie rozdziału nie jest takie proste :) x -B.

      Usuń
    2. Jasne... Będę cierpliwa ;____;
      ja cierpliwa.. ja... ;-;

      Usuń
  8. omg,dodaj szybko nn bo nie mogę się doczekać hdbvjhfbjvff *.* Chcę Larry moment :DD

    Wpadniesz? ff o Larrym,dopiero zaczynam :D http://novice-ff.blogspot.com/

    Coś na podstawie Titanica :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Omg dodaj juz ten rozdzial bo znajde cie i wypcham zelkami ;;;-;;; takie grozby omg boj sie dziewczyno haha

    OdpowiedzUsuń