I hope you find a way to be yourself someday
~Harry~
Zlokalizowałem położenie pikającego budzika, który wyrwał
mnie ze snu. Wyłączyłem go szybko i usiadłem na łóżku. Moja głowa nieprzyjemnie
pulsowała. Układałem powoli, wszystkie wydarzenia z wczorajszego dnia. Nauka,
impreza, Louis i różowa koleżanka, za dużo alkoholu, taniec, dziwne zachowanie
Lou, taksówka, dom. Zanotowałem w głowie, żeby koniecznie oddać Louisowi
pieniądze za moją podróż powrotną. Musiałem przyznać, że nie czułem się
najlepiej, mimo to zwlokłem się z łóżka. Prysznic, ubieranie, robienie
śniadania. Nie mogłem się skupić na niczym, poza cholernie irytującym bólem
głowy.
Dzieciaki jadły śniadanie, więc korzystając z wolnej chwili
poszedłem na górę po rzeczy. Stanąłem przed lustrem i zaśmiałem się cicho na
swój widok. Wyglądałem zupełnie jak Louis, gdy zobaczyłem go pierwszy raz w
szkole. Przemęczony, z wielkimi worami pod oczami. Zgarnąłem z podłogi swój
plecak i wróciłem do kuchni. Odwożenie maluchów, było już dla mnie codzienną rutyną.
Teraz była ona wzbogacona, nadzieją na przypadkowe spotkanie z Lou. Wszedłem do
szkoły chwilę przed dzwonkiem i od razu skierowałem się w stronę pracowni
biologicznej. Wszyscy już zajmowali swoje miejsca, podszedłem do ławki przy
której zobaczyłem chłopaka, z głową położoną na blacie. Odsunąłem krzesło i
położyłem książki, czym sprawiłem, że podniósł się i spojrzał na mnie.
Uśmiechnął się delikatnie, a dramatyczny brak snu, wręcz bił z jego
twarzy.
-Hej Harry- wychrypiał cicho. Zachichotałem i pomachałem do
niego. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel i bez chwili zwłoki położył przed
nami kartki z pytaniami. Przyjrzałem się im szybko i zacząłem wypełniać arkusz.
Zagadnienia nie sprawiły mi żadnych problemów więc, po kilkunastu minutach
skończyłem pisanie. Rozejrzałem się po klasie, gdzie wszyscy jeszcze zawzięcie
pisali, albo tępo patrzyli się w swoją pracę, jakby czekali na jakiś nagły przypływ
olśnienia. Spojrzałem w drugą stronę, gdzie Louis nerwowo gryzł końcówkę
swojego długopisu. Dyskretnie opuściłem wzrok na jego kartkę. Wypełnił
wszystko, poza jednym zadaniem.
-2 minuty do końca- usłyszeliśmy. Widziałem, że chłopak
denerwuje się, bo od tej oceny w jego przypadku, zależy dość dużo. Westchnąłem
głęboko i spojrzałem w stronę biurka, po czym sprawnym ruchem wyrwałem Louisowi
kartkę i zacząłem szybko pisać odpowiedź. Patrzył na mnie zdezorientowany do
chwili, w której podsunąłem kartkę z powrotem w jego stronę. Zadzwonił dzwonek
a nauczyciel rozpoczął zbieranie prac. Spakowałem swoje rzeczy i skierowałem
się w stronę drzwi. Ledwo zdążyłem wyjść i poczułem jak ktoś łapie mnie za
łokieć. Na początku cały się spiąłem ale chwilę potem usłyszałem głos bruneta.
-Harry, dziękuję- powiedział. Odwróciłem się w jego stronę i
uśmiechnąłem,
-Nie ma za co, naprawdę- odpowiedziałem mu. Przypomniało mi
się nagle coś ważnego i znów zwróciłem się do niego.
-Louis, umm, ja wiem, że wczoraj chyba trochę za dużo
wypiłem, a ty wsadziłeś mnie w taksówkę i jestem ci bardzo wdzięczny ale
chciałbym ci oddać pieniądze- dodałem.
Chłopak zrobił odrobinę zaskoczoną minę, a po chwili
zobaczyłem jak wyraz jego twarzy, zmienia się na ten nieustępliwy.
-Nawet nie ma takiej opcji- powiedział twardo. Spojrzałem na
niego zawstydzony. Cała ta sytuacja trochę mnie krępowała.
-To ja cię namówiłem na tą imprezę, zresztą ty udzielasz mi
korepetycji i też nie bierzesz za to żadnych pieniędzy- dodał szybko.
-Widzimy się na obiedzie- rzucił odchodząc, zanim
zdążyłem w jakikolwiek sposób zaprotestować. Westchnąłem zirytowany i zacząłem
kierować się w stronę swojej szafki.
Zaraz, jak to widzimy się na obiedzie…
~Louis~
Jezu, ten chłopak kiedyś wpędzi mnie do grobu. Pieprzone
uosobienie niewinności. Zacząłem się zastanawiać czy cholerne dołeczki w
policzkach i loczki zostały stworzone po to, by torturować mnie ich widokiem.
Coś w stylu, patrz czego nie możesz mieć, albo podziwiaj ale nie dotykaj.
Warknąłem zdenerwowany sam na siebie i przyspieszyłem kroku. Po drugiej stronie
korytarza zobaczyłem Zayna z irytacją wpatrującego się w swoją szafkę.
Widziałem, że kretyn znów zapomniał kodu. Podszedłem i otworzyłem mu szafkę.
Spojrzał na mnie wdzięczny po czym z wielki uśmiechem wyciągnął nową paczkę
fajek. Była już przerwa obiadowa, więc mieliśmy akurat chwilę czasu.
Skierowaliśmy się razem na dwór, rozmawiając o jakichś nic nie znaczących
głupotach. Na moje nieszczęście, chłopak znał mnie za dobrze i od razu
zarejestrował fakt, że jestem poddenerwowany. Zmierzył mnie tym swoim zmartwionym
spojrzeniem i zmarszczył brwi.
-Co jest stary?- Zapytał, wypuszczając dym z ust. Mruknąłem
pod nosem coś niezrozumiałego nawet dla siebie i znów zaciągnąłem się
papierosem.
-Mhm, tak, to rzeczywiście pasjonująca historia- powiedział. Wywróciłem
oczami z irytacji.
-Nie wiem, czuję się jakoś dziwnie- oznajmiłem, patrząc na
swoje buty. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że chłopak przygląda mi się
zaciekawiony. Zauważył chyba, że nie dowie się ode mnie niczego konkretnego.
-Może umówisz się z Eleanor, albo jakaś inną laską, taki
wypad dobrze by ci zrobił- dodał, patrząc na mnie uważnie. Moje mięśnie spięły
się i zamknąłem na chwilę oczy. Automatycznie zrobiło mi się wstyd, że wciąż
okłamuję Zayna co do mojej orientacji. Ale bałem się jego odrzucenia, był dla
mnie zbyt ważny i znałem go zbyt długo, żeby tak zwyczajnie go stracić.
-Może tak- oznajmiłem, gasząc papierosa o mur. Poczekałem
jeszcze chwilę na przyjaciela i razem skierowaliśmy się w stronę stołówki.
Nagle poczułem się bardzo głodny, więc bezzwłocznie zająłem miejsce na końcu
dość długiej kolejki. Zacząłem się bezmyślnie rozglądać w poszukiwaniu czegoś
ciekawego. Przy naszym stoliku znalazłem już Liama i Nialla, była też El i
jeszcze jakaś blondynka, która pewnie miała nadzieję na poderwanie, któregoś z
chłopaków. W samym kącie jadalni, siedział Harry, sącząc jakiś soczek z rurką.
Z jego dziecięcą buzią, wyglądał w tej chwili jak wyrośnięty trzynastolatek.
Uśmiechnąłem się na ten widok, kątem oka dostrzegając, że Zayn patrzy się na
mnie z ciekawością wypisaną na twarzy. Nie zraziło mnie to jednak ani trochę i
dalej bezwstydnie obserwowałem loczka.
Zobaczyłem jak w stronę chłopaka zmierza niezwykle
rozbawiony Josh, a za nim jego ekipa przygłupów. Harry musiał ich zauważyć,
gdyż dosunął się jeszcze bardziej w stronę ściany. Nagle zaczęły rodzić się we mnie
niepohamowane pokłady agresji. Najzwyczajniej w świecie, miałem ochotę zakopać
tego dupka głęboko pod ziemią, tylko dlatego, że sprawiał, że ta bezbronna
istotka, czuje się niekomfortowo. Po chwili jak gdyby nigdy nic, Josh stanął
nad Harrym, po czym z kolejną salwą głośnego śmiechu wylał mu na głowę wszystko
co znajdowało się na jego tacy z jedzeniem. Wszyscy zwrócili swoje zaciekawione
spojrzenia w tamtą stronę. Po chwili stołówka wypełniła się chichotami i
kąśliwymi uwagami, rzucanymi w stronę chłopaka, który szybko starał się pozbierać
swoje rzeczy. Poczułem naglę jak wszystkie moje mięśnie się spinają a oczy
zachodzą jakąś niebezpieczną mgłą. Niewiele myśląc ruszyłem w stronę Josha i w
natychmiastowym tempie znalazłem się tuz przed nim, popychając go z dużą siła na
ziemię. Wszyscy w stołówce natychmiast ucichli. Chłopak wstał i patrząc na mnie
gniewnie, niemal od razu rzucił się w moją stronę. Złapał mnie za koszulkę i
zaczął szarpać. Nie pozostając mu dłużny, uderzyłem go pięścią w twarz.
Zdezorientowało go to, więc korzystając z chwili jego nieuwagi, kopnąłem go
kolanem w brzuch. Skulił się, ale wzbudziło to w nim nowe pokłady złości.
Rzucił się na mnie i przewrócił nas na ziemię. Usiadł na mnie i zaczął mnie
okładać pięściami. Poczułem krew w ustach i zmobilizowałem się do zrzucenia go
z siebie. Udało mi się i natychmiast role się odwróciły. Teraz to ja górowałem
nad nim, i wymierzałem mu celne ciosy w twarz. Poczułem nagle, jakiś dotyk na
ramieniu, jednak nie miałem teraz czasu się tym przejmować. Widziałem, że z
nosa tego kretyna zaczęła lecieć krew i że ma też rozciętą wargę. Uścisk na
moim ramieniu wzmocnił się i poczułem jak ktoś z desperacją ciągnie mnie za
koszulkę. Do moich uszu dobiegł rozpaczliwy głos Harrego. Nagle moje emocje
zaczęły opadać. Wstałem z chłopaka i zachwiałem się lekko na nogach. Josh też,
podniósł się z ziemi, wciąż patrzyłem na niego wzrokiem przepełnionym złością.
Tak samo z resztą jak on na mnie. Dopiero teraz zaczęło docierać do mnie co
dzieje się wokoło. Wszyscy obecni w jadalni, zebrali się wokół nas by podziwiać
przedstawienie, szeptali teraz cicho między sobą. Pojawił się przy mnie Zayn,
patrzył zmartwionym wzrokiem i spytał czy wszystko ok. Kiwnąłem tylko głową. Poczułem
jak coś dalej ciągnie mnie za koszulkę. Obejrzałem się przez ramię i napotkałem
przestraszone zielone oczy Harrego.
-Wasza trójka, ze mną- usłyszałem. Spojrzałem w stronę, z
której dochodził głos. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że dyrektor nie
wyglądał na zadowolonego.
~Harry~
Szliśmy wszyscy do gabinetu. Wciąż trzymałem się blisko boku
Louisa. Nie wyglądał najlepiej. Spojrzałem dyskretnie w stronę Josha, który
aktualnie ledwo trzymał się na nogach.
Tego jednak, nie było mi ani trochę szkoda. Weszliśmy do
pomieszczenia i każdy zajął siedzące miejsce. Dyrektor usiadł za biurkiem i
patrzył na nas dociekliwie.
-Jak do tego doszło?- Zapytał, wyraźnie i wolno wypowiadając
każde słowo.
Nikt się jednak nie odezwał. Zmierzył nas wzrokiem jeszcze
raz.
-Harry?- Zwrócił się w moją stronę. Skuliłem się w sobie i
nie potrafiłem zmusić się do wypowiedzenia chociażby jednego słowa, jak na
przykład, niech pan nie wyrzuca Lou ze szkoły, to moja wina, cokolwiek.
-Louis, w takim razie, może ty mnie oświecisz- powiedział.
Chłopak spojrzał na niego i widziałem, że zacisnął na chwilę zęby, po czym wziął
głęboki oddech.
-Ten kretyn, wylał na Harrego jedzenie, ciągle go gnębi,
najwidoczniej uznając to za niesamowicie dobrą zabawę- oznajmił. Starał się
brzmieć spokojnie, ale jego głos był przepełniony złością.
-Znasz może powód jego zachowania?- Zadał kolejne pytanie.
Louis zawahał się chwilę.
-Z tego co mi wiadomo, nie podoba mu się to, że Harry jest
gejem, więc zrobił sobie z niego kozła ofiarnego, torturując go przy każdej
możliwej okazji- powiedział.
-Zamknij się, ty pedalska cioto!- Warknął nagle drugi
chłopak. Wsunąłem się głębiej fotel,
natomiast Louis zacisnął mocno ręce na poręczach i wstał, odwracając się w
stronę Josha.
-Spokój!- Dobiegł nas krzyk zza biurka. Było to chyba
potwierdzenie, którego mężczyzna potrzebował. Nie potrafiłem skupić się na tym
co dyrektor do nas mówi. Przez połowę tej rozmowy byłem nieobecny duchem. W
końcu zapadła decyzja o usunięciu Josha z drużyny i zawieszeniu go w prawach
ucznia na najbliższy tydzień, za jego karygodne zachowanie. Chłopak wyszedł z pomieszczenia, odgrażając się, że jego ojciec pogrąży tą szkołę, i jeszcze wszyscy
go popamiętamy. Zostaliśmy w gabinecie sami. Dyrektor westchnął głęboko i po
chwili zastanowienia, darował sobie karanie Louisa. Mimo to, upomniał go, że
przemoc nie jest żadnym rozwiązaniem, i że jeśli ktokolwiek go zapyta, ma
mówić, że cały następny tydzień zostaje po lekcjach. Odetchnąłem nagle,
uspokajając się. Zapewnił mnie też, że odbędzie się szkolna pogadanka na temat
tolerancji. Powiedział, że niezwykle mu przykro z powodu tego co się stało, po
czym wypuścił nas z gabinetu.
Jezu!!!! Chcę dalej pisz teraz daaaleeejjj
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jbvsvsb czekam na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńSuperaśny, czekam na next!
OdpowiedzUsuńsuperr <3333 niech wreszcie wyznają sobie miłość <3
OdpowiedzUsuńDAAAALEEEEEEJJJ XD
OdpowiedzUsuńKIEDY NASTĘPNA CZĘŚĆ ?! /Gabi (jestem zbyt leniwa aby się zalogować)
OdpowiedzUsuńMoże jutro albo pojutrze :) xx -B.
UsuńDodaj dzis proosze
OdpowiedzUsuńAwskdjaug zajebisty rozdzial, zreszta jak cale opowiadanie, uwielbiam takiego bezbronnego harryego i obronce lou aww to takie urocze, czekam na nastepna czesc, mam nadzieje ze pojawi sie dzisiaj!
OdpowiedzUsuńta ja tez mam ;-; /Gabi (tak ta co jej sie nie chce zalogować XD)
UsuńWłaśnie wróciłam i biorę się za pisanie, nie wiem czy dziś dam radę (chociaż może) ale jutro na pewno będzie :) x -B.
UsuńDaj jakiś serio serio Larry moment! Jakiś pocalunek czy co kolwiek hsjakaqqwelo pamiętaj że nawet gdy o 1 w nocy to będziesz chciała dodac. To dodaj! Ja przeczytam!!!!
UsuńMusicie czekać cierpliwie na Larrego :D -B.
UsuńDodaj już błagam
OdpowiedzUsuńMusicie być cierpliwi, napisanie rozdziału nie jest takie proste :) x -B.
UsuńJasne... Będę cierpliwa ;____;
Usuńja cierpliwa.. ja... ;-;
omg,dodaj szybko nn bo nie mogę się doczekać hdbvjhfbjvff *.* Chcę Larry moment :DD
OdpowiedzUsuńWpadniesz? ff o Larrym,dopiero zaczynam :D http://novice-ff.blogspot.com/
Coś na podstawie Titanica :))
Ommmm świetne :* <33
OdpowiedzUsuńOmg dodaj juz ten rozdzial bo znajde cie i wypcham zelkami ;;;-;;; takie grozby omg boj sie dziewczyno haha
OdpowiedzUsuń