piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 8

And it feels like I am just too close to love you

~Louis~

Wyszedłem szybkim krokiem z gabinetu i zacząłem się kierować w stronę drzwi. Nie wiem jakie słowa były odpowiednie by opisać to jak bardzo jestem w tej chwili wkurwiony. Najchętniej zakopałbym tego gnoja jakieś dwadzieścia metrów pod ziemią. Nie byłem nawet w stanie pojąć tego jak można być tak ograniczonym i głupim a jednocześnie irytującym pajacem jak on. Wydałem z siebie cichy jęk frustracji i przyspieszyłem kroku. Zatrzymałem się jeszcze przed szafką by wyjąć z niej kluczyki od auta. Trzęsły mi się ręce i nie mogłem nawet wstukać tego pieprzonego kodu. Uderzyłem pięścią w tą kupę metalu i spojrzałem na nią zabójczym wzrokiem, zupełnie jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Poczułem, że coś delikatnie łapie mnie za ramię, odwróciłem głowę i zobaczyłem zdyszanego Harrego. Spojrzał prosto w moje oczy i czułem jak jego spojrzenie pozbawia mnie resztek złych emocji. Wszystko po prostu ze mnie uszło. Miałem wrażenie, że to nawet nie wypada, żeby być złym w towarzystwie Harrego. Wielkie zielone tęczówki wpatrywały się we mnie dłuższą chwilę.
-Odprowadzę cię- wyszeptał cicho. Przeanalizowałem szybko czy mi to przeszkadza i dochodząc do wniosku, że nie, skinąłem głową. Wiedziałem, że ta wycieczka zajmie nam dużo więcej czasu niż dotarcie do mojego domu samochodem, ale w sumie cieszyło mnie spędzenie chwili z Loczkiem. Droga mijała nam spokojnie, mimo, że wymieniliśmy tylko kilka słów, cisza, która była między nami nie była krępująca. Był to ten rodzaj przyjemnego i błogiego spokoju, gdy żadne przykre myśli nie atakują twojej głowy. Kilka razy pozwoliłem sobie na bezwstydne gapienie się na Harrego. Na jego twarz, szczupłe ramiona i długie nogi. Jego koszulka i włosy były ubrudzone, resztkami jedzenia Teraz dopiero zauważyłem, że był on trochę wyższy ode mnie. Każdy stawiany przez niego krok był przepełniony gracją i delikatnością. On był strasznie kruchy, już na pierwszy rzut oka. Zacząłem się zastanawiać czy nie jest jakąś wróżką, albo coś w tym rodzaju. Zaśmiałem się cicho na swój głupi pomysł, a Harry spojrzał na mnie pytająco. Pokręciłem tylko głową, dając mu znak żeby odpuścił. W oddali zacząłem dostrzegać już swój dom i ta myśl odrobinę mnie zasmuciła. Nie minęły kolejne dwie minuty gdy byliśmy już pod drzwiami.
-Wejdziesz?- Spytałem. Jednak chłopak pokręcił przecząco głową.
-Niedługo muszę być w kawiarni- usprawiedliwił się. Przytaknąłem mu tylko, żałując, że jednak nie znajdzie dodatkowej chwili wolnego czasu.
-Dasz sobie radę?- Upewnił się.
-Jasne- powiedziałem mu. Uśmiechnął się słabo i odwrócił się żeby odejść.
-Harry!- Zawołałem, ściągając z siebie bluzę. Ta myśl pojawiła się we mnie tak spontanicznie, że nie do końca byłem w stanie nad nią zapanować, zanim wydostała się z moich ust.
-Weź, masz spory kawałek drogi, a zaczyna robić się chłodno- dodałem. Widziałem, jak jego oczy rozszerzają się pełne zaskoczenia. Podszedłem i zarzuciłem mu bluzę na ramiona.
Na sekundę dotarł do mnie jego zapach, zamknąłem oczy i starałem się go usilnie zapamiętać.
-Dziękuję- powiedział i odszedł spod domu. Ten chłopak mnie kiedyś wykończy. Westchnąłem głęboko i wszedłem do środka.


~Harry~
Szedłem otulony zapachem Louisa. Arbuzowo-miętowy aromat, którym była przesiąknięta jego bluza, koił moje nerwy. Nie potrafiłem wymyślić ani jednego sensownego powodu, dla którego chłopak dał mi coś swojego. Wydawało mi się, że tak się robi, gdy o kogoś się troszczysz, ale to przecież niemożliwe, żeby on się o mnie martwił. W głębi serca, miałem nadzieję, że może on jednak chciałby się ze mną zaprzyjaźnić. To byłoby naprawdę świetne. Zresztą, ta dzisiejsza bójka. Przecież nie musiał się za mną wstawiać. Tym bardziej, że był to już drugi raz. W takim razie, może istniała jakaś malutka, drobniutka szansa, że on kiedykolwiek zbliży się do mnie. Nagle moją głowę zaczęły wypełniać obrazy mnie i Louisa. My razem na meczu, w kinie, wspólne wygłupy i żarty. Nocne rozmowy i wspólna nauka. Nie wiem jak, wszystkie te wizje zamieniły się w jednej sekundzie w ręce Louisa na moich plecach, jego usta na moim karku, moje palce zatopione w jego włosach. Szybko wyrzuciłem te myśli z głowy. Nie mogłem myśleć o nim w taki sposób, nie mogłem się w nim zakochać, nie mogłem znów cierpieć. Starałem się uspokoić.  Wziąłem głęboki wdech i kontynuowałem drogę do kawiarni.

~Louis~

Byłem właśnie w trakcie opatrywania siniaków, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Niechętnie zszedłem na dół i otworzyłem. Na zewnątrz zobaczyłem Zayna. Ten nie czekając na zaproszenie, jak gdyby nigdy nic wszedł do środka i skierował się w stronę kuchni. To było dla niego totalnie typowe, więc po prostu grzecznie poczłapałem za nim.
Wyjął sobie cole z lodówki, oparł się o blat i zaczął mi się przyglądać. On ma chyba naprawdę duży problem z ciągłym patrzeniem się na mnie.
-Mów- zażądał po chwili. Zacząłem się zastanawiać co niby takiego miałem mu powiedzieć. Chciałem jak zawsze sypnąć jakimś głupim żartem albo uszczypliwą uwagę, ale widząc jego poważne i stanowcze spojrzenie odpuściłem. Wiedziałem, że nie unikniemy tej rozmowy, i że ona prędzej czy później nadejdzie. I jeśli to miał być ten dzień, to trudno, niech się dzieje.
-Jestem gejem- wypaliłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Poczułem jak moja twarz robi się czerwona i zamknąłem oczy w oczekiwaniu na jakiś wybuch gniewu z jego strony.
Nic takiego nie nadeszło. Czułem się jakby czas stanął w miejscu. Po chwili uchyliłem powieki a on wciąż stał tam, nonszalancko oparty o pieprzony blat, podnosząc po raz kolejny puszkę do ust.
-Powiedz mi coś czego nie wiem- dodał. Przysięgam, że w tej chwili moje oczy chyba wypadły na podłogę.
-Co?!- Krzyknąłem.
-Wiem o tym Louis- powiedział spokojnie.
-Ale jak to?!- Moje wrzaski zaczęły go chyba trochę irytować, gdyż wywrócił oczami i postawił napój na blacie.
-Znam cię lepiej, niż ty sam siebie i pewnie wiedziałem o tym, zanim ty zdążyłeś o tym nawet pomyśleć. Nie przeszkadza mi to Lou, nie wiem tylko czemu nie chciałeś mi o tym powiedzieć- wyjaśnił. Zrobiło mi się nagle bardzo głupio, za te wszystkie lata oszukiwania Zayna, za ten brak zaufania i głupie myśli o odrzuceniu. Podszedłem do niego szybko i mocno przytuliłem. Odwzajemnił uścisk po czym stanowczym ruchem odsunął mnie od siebie.
-Nie musisz się ukrywać, wiesz o tym- powiedział zatroskanym głosem.
-To nie takie proste Zi- oznajmiłem cicho. Kolejne kilka godzin spędziliśmy na szczerej rozmowie. Opowiedziałem mu o sytuacji w domu, o moim ojcu, o Eleanor. O tym, jak wkurwia mnie Josh i jego nietolerancja i jak szkoda jest mi Harrego. On tylko pocieszał mnie i tłumaczył, że wszystko się ułoży. Był dla mnie wsparciem, którego tak bardzo potrzebowałem. Dwie paczki fajek później, Zayn niestety musiał zbierać się do domu. Kazał dzwonić i pisać gdyby coś się działo. Dał mi buziaka w głowę, co było dla nas najzupełniej normalne i robiliśmy to jeszcze jako dzieci, po czym zostawił mnie samego.

~Harry~

Zmiana w kawiarni minęła mi całkiem spokojnie, mimo że nawet na chwilę nie potrafiłem ze swoich myśli wyrzucić niebieskich oczu i rozmierzwionych brązowych włosów. Rozmyślania o Louisie stały się częścią mojego dnia. Wróciłem do domu i przywitałem się z mamą. Usiadłem na kanapie obok Dylana, który odrabiał lekcje, a Vivien wdrapała się na moje kolana.
-Zapleciesz mi warkocza Harry?- Zapytała. Moja mała siostra była osobą, której nie potrafiłem odmówić, więc przytaknąłem i zabrałem się do pracy. Spędzanie czasu z moją rodziną było dla mnie niezwykle ważne i nigdy nie miałem tego dość. Mimo wzlotów i upadków, zawsze mieliśmy siebie na wzajem. Nie wyobrażam sobie, żeby to mogło się kiedyś zmienić. Mama zagoniła dzieciaki do łóżek. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i nie zabrakło nawet kilku głupich żartów, z których śmialiśmy się do łez. Wiedziałem, że muszę jeszcze pouczyć się przed jutrzejszymi lekcjami, więc udałem się do swojego pokoju i od razu ułożyłem książki na biurku. Nawet się nie zorientowałem, gdy wybiła północ. Szybko wskoczyłem pod prysznic i rozluźniłem się pod wpływem ciepłej wody i zapachu jagodowego żelu, który unosił się w powietrzu. Szybko wyszorowałem zęby i wyszedłem z zaparowanej łazienki. Uderzyła we mnie nagła zmiana temperatury, więc prawie biegiem wskoczyłem pod kołdrę. Sam zaśmiałem się cicho ze swojego głupiego zachowania i kilka minut później zasnąłem. 


 

9 komentarzy:

  1. To niemożliwie. Nie dodałam komentarza do... dwóch rozdziałów? Nie wiem jakim cudem, przepraszam Cię strasznie:(
    ~siedem~
    Jezusie kochany, jaki Louis jest kochany ♥♥♥
    Wybacz, ale wręcz rozpływam się. Boo nie zawahał się obronić Harry'ego i widać, że naprawdę mu na nim zależy (z wzajemnością? :D).
    ~osiem~
    Wychwalam Zayn'a, serio, jest wspaniały :D
    Nie mogę wytrzymać niewinności Harry'ego prawie tak samo jak Lou. On marzy o przyjaźni z kim, kiedy to Boo jest po uszy zakochany.
    Harry jest właśnie taką małą kochaną wróżką ♥ xx
    Przepraszam, całuję i trzymam kciuki za wenę na następny rozdział
    @smolipaluch :)

    OdpowiedzUsuń
  2. NIE WIDZE LARRYEGO TU XDDD
    Jeeejuuu ja chce Larryego ahhaa
    i nastepny rozdzaił ;-; prosze jezu XD
    czekam pa hahaha

    OdpowiedzUsuń
  3. ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział czekam na następny *,*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha jak to możliwe, że ja jeszcze chyba żadnego komentarza tu nie dodałam ;oo. Ale już się usprawiedliwiam: Byłam na wakacjach i wszystko czytałam na telefonie, a tam, nie wiedzieć czemu moje komentarze nie chcą się dodawać. :c
    No i teraz siedzę i śmieję się sama do siebie z tego: "Dwie paczki fajek później"
    Nie mam pojęcia co mnie w tym tak śmieszy, ale tak wyszło :D
    Więc ściskam i czekam (nie)cierpliwie na następny rozdział <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  6. wspaniały rozdział ;3 plus za Zayna ;3

    OdpowiedzUsuń