If we don't stop now we'll be dead by summer
~Harry~
Chłodne październikowe powietrze sprawiło, że dostałem
dreszczy od razu po wyjściu z kawiarni. Lubiłem jesień. Te wszystkie ciepłe
swetry, leniwe wieczory z kocem i herbatą. Nawet mgłę i deszcz. Zostawienie
auta pod szkołą było chyba jednym z najgłupszych pomysłów, jakie miałem w
ostatnim czasie. Chociaż za ten dzień spędzony z Louisem mógłbym chodzić na
pieszo cały czas. Jeśli taka była cena za spotkania z nim to ja naprawdę nie
mam nic przeciwko spacerom. Na szczęście dotarłem do domu zanim na dobre się
rozpadało.
~Louis~
Wszedłem na górę i usłyszałem jakąś dziwną muzykę dochodzącą
z mojego pokoju. Otworzyłem drzwi i znalazłem Fizzy siedzącą w moim łóżku. Z ust
wystawały jej żelkowe robaczki. Oparłem się o framugę i odchrząknąłem znacząco.
-Lou!- krzyknęła, zbiegając w łóżka, po czym wskoczyła na
mnie.
-Znów tu przesiadujesz?- zapytałem, wrzucając ją z powrotem na
pościel. Usiadłem obok i spojrzałem na milion różowych kartek z jednorożcami.
-Lista gości, jedzenie i takie tam- wyjaśniła. Pokiwałem
głową ze zrozumieniem.
-Nie było cię długo- dodała, wciskając kolejnego żelka do
ust.
-Spotkałem się z Harrym- powiedziałem.
-Kto to Harry?- spytała, patrząc na mnie jakoś podejrzliwie.
Jestem pewien, że tego też nauczyła się od Zayna.
-Mój przyjaciel- wyjaśniłem.
-Lubisz go- dodała, sortując swoje notatki.
-Tak, jasne że lubię- powiedziałem, jak gdyby to była
najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Wywróciła oczami i wlepiła we mnie swoje wielkie oczy.
-Ty go LUBISZ- wypaliła nagle.
Już otwierałem usta, żeby znów to potwierdzić ale uciszyło
mnie jej zirytowane westchnięcie. Rzuciłem w nią poduszką i poszedłem do
łazienki.
-Lou, mogę spać z tobą?!- usłyszałem jak krzyczy przez
drzwi.
-Jeśli chcesz- odkrzyknąłem. Gdy wyszedłem światło było już
zgaszone a Fizz usnęła. Przykryłem ją kołdrą i wsunąłem się cicho na swoją
połowę łóżka.
~Harry~
Dźwięk telefonu brutalnie wyrwał mnie ze snu. Podniosłem go
i zobaczyłem nieodebrana wiadomość.
Będę po ciebie o 7:30,
odwieziemy dzieciaki i pojedziemy razem, pamiętam że wracałeś bez auta. Louis.
O Jezu Louis do mnie napisał! Skąd on do cholery ma mój numer...
Przeanalizowałem to szybko i przypomniało mi się gdy kazał zapisać go na
kartce, w razie gdybyśmy nie mieli jak umówić się na korepetycje. O Jezu Louis
do mnie napisał! I chce tu przyjechać! Usiadłem szybko na łóżku i wziąłem trzy
głębokie wdechy. Minąłem się z mamą na dole i nie omieszkała nie wspomnieć o tym,
że jestem jakoś dziwnie zadowolony. Przytuliłem ja mocno na pożegnanie i
zawołałem dzieciaki na śniadanie.
-Pojedziemy dziś do szkoły z moim przyjacielem, moje auto
musiało zostać wczoraj pod szkołą- powiedziałem, a oni tylko pokiwali głowami
zajęci jedzeniem tostów. Dylan opowiadał o szkole, w czasie gdy plotłem Viv
warkoczyki. Wciąż nie potrafiłem zrozumieć dlaczego on postanowił tu
przyjechać, ale nie miałem za dużo czasu
na przemyślenia, gdyż punktualnie o 7:30 usłyszałem dźwięk klaksonu. Zamknąłem
oczy i starałem się uspokoić. Nie wiem nawet dlaczego tak się stresowałem. Zabrałem
Viv na ręce i wszyscy razem wyszliśmy z domu. Louis i mini Louis w wersji
damskiej stali oparci o auto. Był to inny samochód niż ten, którym chłopak
zazwyczaj jeździ, ten był znacznie większy, wyglądał na jakiś terenowy, ale
szczerze powiedziawszy, ani trochę się na tym nie znam. Lou uśmiechnął się do
mnie a sekundę później usłyszałem głośny pisk. Jedyne co zdążyłem zarejestrować
to siostra bruneta podbiegająca do Dylana. Chłopak był chyba bardzo zaskoczony
jej widokiem ale po chwili wsiedli razem do auta, śmiejąc się głośno. Stałem
tam z otwartymi ustami i wygląda na to,
że starszy brat dziewczynki był w takim samym szoku. Odwróciłem się w jego
stronę, ale pokiwał tylko głowa dając znak, że nie ma pojęcia o co chodzi. Posadziłem
małą obok dzieciaków z tyłu a sam udałem się na przednie siedzenie.
-Dziękuję- powiedziałem od razu.
-To nic- zapewnił Louis z szerokim uśmiechem.
O dziwo rozmowa kleiła nam się jakbyśmy znali się co
najmniej od stu lat. Śmialiśmy się z jakichś głupich żartów i zdążyłem nawet
powtórzyć mu co nieco materiału z biologii.
-Louuu, śniadanie!- usłyszeliśmy z tylnego siedzenia. Chłopak
pokiwał tylko głową i chwilę później zatrzymał się przed kawiarnią, w której
pracowałem.
-Zaczekasz z nimi?- zapytał. Pokiwałem głową, na co on
uśmiechnął się wdzięczny.
Ledwie zdążył zamknąć drzwi gdy tuż przy moim ramieniu
pojawiła się mała głowa.
-Cześć Harry, lubisz Louisa?- zapytała dziewczynka. Musiałbym
skłamać gdybym powiedział, że mnie to nie zszokowało. Przełknąłem głośno ślinę.
-Umm, tak- odpowiedziałem niepewnie. Ta na to opadła na
siedzenie obok mojego brata z cichym a
nie mówiłam. Postanowiłem to zignorować, gdyż poczułem, że jestem
niebezpiecznie blisko zalania swoich policzków rumieńcami. Na szczęście po
chwili do auta wszedł Louis obładowany torbami. Postawił wszystko na siedzeniu
po czym wręczył każdemu dziecku papierową torebkę i soczek w kartoniku. Definitywnie
chciałem się sprzeciwić, ale w odpowiedzi napotkałem jego srogi wzrok. Ugryzłem
się w język i pokręciłem na niego głową z dezaprobatą. Ten tylko uśmiechnął się
cwaniacko i wręczył mi duży kubek z kawą i jakąś o wiele za dużą torbę. Swoje
śniadanie odstawił na bok i po chwili odjechaliśmy spod kawiarni. Zaoferował,
żebym odprowadził Vivien a on w tym czasie weźmie pozostałą dwójkę, stwierdził,
że to będzie szybsze i bardziej ekonomiczne. Wywróciłem oczami, przystając na
tą propozycję. Gdy już siedzieliśmy w aucie sami, zrobiło się znacznie bardziej
cicho, bez tych wszystkich głośnych chichotów. Louis obiecał wypytać dokładnie swoją
siostrę o znajomość z moim bratem i ja postanowiłem zrobić to samo zaraz po
powrocie do domu. Szliśmy przez parking śmiejąc się głośno i przysięgam, że nie
widziałem w całym swoim życiu tylu ciekawskich spojrzeń na raz, rzucanych w
moją stronę. Ale to się dla mnie nie liczyło, nie teraz, nie kiedy byłem blisko
Louisa. On mnie zmieniał. Zmieniał mój świat. Sprawiał, że te wszystkie złe
rzeczy, zwyczajnie odchodziły. Wypędzał wszystkie myśli z mojej głowy, wypełniając
ją swoim śmiechem, kolorem swoich oczu, po prostu sobą i musiałbym być
przeklęty, żeby chcieć się tego pozbyć.
Heeej x
Kochani wiem, że rozdział jest krótki, ale postanowiłam dodawać krótsze części a odrobinę częściej, gdyż tak po prostu łatwiej się pisze. Wiem, że długo się zbierałam z napisaniem tego, ale rozszerzona matma i chemia zabijają moje życie :))
Postanowiłam, że będę pisać w każdej wolnej chwili, a już w weekendy na pewno :)
Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiali xxxxx -B.